24 lutego 2011

Najlepsza "ideologia" dla rozwoju społeczeństw Cywilizacji Zachodu

Na wstępie chciałbym bardzo prosić o codzienne głosowanie na Siedlce w konkursie Monopoly. Jeśli lubisz mojego bloga, pomóż mi umiejscowić Siedlce na planszy gry "Monopoly" :-)

Jestem wdzięczny za głosowanie tutaj: http://www.monopoly.pl/

http://www.facebook.com/event.php?eid=152527571472355 - akcja na Facebooku (niniejszym wypełniam zobowiązanie zawarte w moim komentarzu do wydarzenia... swoją drogą komentarzu uszczypliwego wobec "władz", ale skoro dają tyle powodów...)



**************************************************

Najlepsza ideologia dla rozwoju społeczeństw Cywilizacji Zachodu


Europa poprzez wieki zmieniała ogólnie preferowane sposoby kierowaniem państwa, sprawowania rządów, ustanawiania prawa, czy nawet wychowywania dzieci. Wśród różnorodności, główne nurty ewoluowały, dzieliły się i łączyły ze sobą, rywalizowały, upadały i powstawały nowe. Począwszy od pierwszych społeczności i rozwoju kultury grecko-rzymskiej, poprzez jej kryzys i przechowanie w średniowiecznych klasztorach dla rozkwitu renesansu, aż po współczesność, obserwujemy swoistą bazę, na której dorobku i doświadczeniach warto budować przyszłość. Oprócz tego, warto obserwować rozwój, zastosowania i efekty różnych rozwiązań stosowanych w innych rejonach świata, choć należy pamiętać o szczególnej roli charakterystyki danych społeczeństw, ich historii, obyczajów, kultury i mentalności. Wielkie znaczenie ma tutaj również stopień zaawansowania technologicznego i ekonomiczno-społecznego. Sami Europejczycy, wraz z zasiedlonym przez nich Nowym Światem, są bardzo zróżnicowani, często nastawieni antagonistycznie wobec siebie nawzajem, toteż wyjątkowo ciężko byłoby ustalić jeden określony model dla całej tej strefy. Trzeba więc liczyć się z tym, iż poszczególne społeczności będą wolały rządzić się "po swojemu", bez względu na stopień globalizacji. W dobie ścierania się różnych cywilizacji na polu państw multikulturowych wyraźnie widać, iż asymilacja i tworzenie kultur pośrednich nie jest już tak łatwe jak to bywało w zamierzchłych czasach. Wbrew pozorom, stopień rozwoju technologicznego i - przede wszystkim - komunikacyjnego, utrudnia te procesy. Kręgi kulturowe nie są już dziś przypisane ściśle do danego regionu na świecie, a dotyczą każdej jednostki z osobna. Zmienić kulturę społeczeństwa jest znacznie łatwiej, niż zmienić kulturę pojedynczego człowieka. W wyniku wielkich różnic, szuka on "swoich", występuje więc tzw. "moralnośc klanu" (który to "klan" zawiera w sobie ludzi o różnych poglądach, nawet w obrębie jednej partii politycznej) blokująca rozwój i pokojowe współistnienie, a w przypadku grup rządzących - niejasność planów, a co za tym idzie - utrudnioną możliwość oceny ich realizacji.

Uważam, że tak samo jak w przypadku kultury, ideologia nie wiąże się z danym społeczeństwem tak silnie jak niegdyś. W wyniku wielkiego dostępu do informacji, komunikacji między ludźmi na całym świecie, oraz mnogości samych nurtów, ideologia także ogranicza się w podobnych nam społeczeństwach wyłącznie do jednostek z osobna. Podziały w rodzinie nie dotyczą dziś już jedynie kwestii ideologicznych, ale również kulturowych czy nawet religijnych. Podkreślanie różnic prowadzi tworzenia się stereotypów, a te prowadzą do konfliktów zarówno między jednostkami, jak i między grupami społecznymi czy nawet całymi narodami. Chcąc ich uniknąć, ludzkość musi podjąć drogę, jaką nie szła jeszcze nigdy - drogę bez ideologii.

Bazując na doświadczeniach, tworzy się wielkie rzeczy. To właśnie doświadczenia i wyciąganie wniosków umożliwiają rozwój ludzkości, od kiedy tylko był on możliwy. Począwszy na zwykłym uczeniu się na błędach, a skończywszy na umiejętnym prognozowaniu skutków naszych rozwiązań, mamy w rękach narzędzie, które może umożliwić optymalny postęp przy jednoczesnym zachowaniu środków ostrożności. Należy pamiętać, iż nadmierny obskurantyzm oznacza ciągły spadek jakości życia. Natomiast nadmierne nastawienie na innowacyjność grozi konsekwencjami, które nie zostały przewidziane z powodu ciągłej pogoni za progresem. Można to odnieść do niemal każdego osiągnięcia człowieka, począwszy od łuku czy prochu strzelniczego, poprzez energię atomową, kończąc np. na metodzie in-vitro. Idąc zbyt wolno, pozwolimy wyprzedzić się przez innych, a sami większą część czasu spędzimy na samym dążeniu do celu, czasem nie osiągając go. Natomiast biegnąc na oślep możemy się przewrócić i czasem nawet zginąć. W drugiej połowie XX wieku ludzkość stała na krawędzi, z której mogła spaść w otchłań niebytu. Nie spadła jednak, gdyż miała dostateczną kontrolę nad tym, co wytworzyła. Jednak, pewnego razu, w wyniku ślepej gonitwy za postępem, może stworzyć - lub już stworzyła - coś, co wymknie się spod kontroli. Dzieła takie jak Wielki Zderzacz Hadronów mogą być dla nas zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, jeśli chodzi o wiedzę opinii publicznej na temat osiągnięć technologicznych ludzkości. Ryzyko powstania tzw. "czarnej dziury" w WZH jest realne, a opcja "wczytania gry" - przynajmniej na razie - z realnością nie ma wiele wspólnego. Mówi się, iż naukowcy chcą w ten sposób poznać Boga, choć ten ciągle im przeszkadza poprzez groteskowe wypadki (vide kromka chleba upuszczona przez mewę w witalnym punkcie WZH).

Pojęcie Boga odgrywa znaczącą rolę w historii i kulturze ludzkości. Dziś w naszym kręgu cywilizacyjnym nie używa się już na szczęście Boskiego majestatu w charakterze legitymizatora władzy określonej jednostki, nie usprawiedliwia się tzw. "Deus Vult" (Wolą Boga, "Gott mit uns") zbrodniczych czynów. Wolę Boga zastąpiła dziś racja stanu lub na pewien sposób określona misja, np. walka ze światowym lub krajowym terroryzmem. Dowodzi to faktu, iż ideologia i wszelkie jej składowe często są wykorzystywane do usprawiedliwiania dążenia do zaspokojenia interesów egoistycznych, przez co stają się brudne. Należy zachować świętości i wartości od traktowania ich w charakterze narzędzia. Dlatego też należy uwolnić Kościół od spraw politycznych. Wbrew twierdzeniom, że Kościół miesza się do państwa i psuje je, to właśnie ten związek szkodzi mu najbardziej, czyniąc z wiernych raczej wolnych słuchaczy, niż prawdziwych chrześcijan. Prywatnie wolałbym, gdyby moich współwyznawców było dziesięć razy mniej, ale za to dziesięć razy bardziej postępujących w zgodzie ze swoją wiarą, niż ludzi dwulicowych i nastawionych rytualistycznie do religii, brudząc zarówno ją, jak i samych siebie. Sytuacja ta ma miejsce, podczas gdy w innych rejonach świata wielu ludzi cierpi prześladowania za sprawy, na które nie miało wpływu. Dobrym czynem byłoby temu zapobiec, jednak aby tego dokonać, trzeba wpierw oczyścić samych siebie. Należy wyjąć z oka biblijną belkę, parafrazując słowa księdza Robaka z "Pana Tadeusza" A. Mickiewicza: "Przed ucztą potrzeba dom oczyścić ze śmieci/Oczyścić dom powtarzam, oczyścić dom, dzieci!". Dopiero wtedy możemy mieć względną pewność, iż to, co robimy, robimy słusznie i zamiary deklarowane pokrywają się z tymi rzeczywistymi.

Zamiary władzy często spowite są mgłą tajemnicy, dzięki której często w ogóle mogą być osiągnięte. Różne systemy w różnym stopniu umożliwiają wykonanie poszczególnych typów zamiarów. Najpowszechniejsze są zamiary egoistyczne i to one są najbardziej szkodliwe dla społeczeństw. Istnieją ideologie, które ograniczają możliwość ich realizacji, aczkolwiek zamiast ideologii warto wprowadzić system oparty po prostu na doświadczeniach ludzkości, oraz na wiedzy o samym człowieku, poprawiony o warunki lokalne. Człowiek jako istota jest czymś z natury złym - w przeciwnym wypadku nie czułby pokus, którym tylko czasami jest w stanie się przeciwstawić. Nie można więc opierać systemu na bezpodstawnym zaufaniu. Zamiast tracić środki na wykrywanie i karanie nadużyć (wykrywanie jeszcze się zdarza, choć z karaniem bywa różnie) lepiej po prostu uniemożliwić sposobności do nadużyć lub uczynić je nieopłacalnymi. Naturalnie, chodzi wyłącznie o te nadużycia, które szkodzą innym podmiotom niż sam winowajca. Świadomie ryzykując własne (pod warunkiem, że tylko własne) życie człowiek nie powinien ponosić za to odpowiedzialności karnej.

Wyeliminowanie sposobności do nadużyć niemal z definicji eliminuje większość znanych nam ustrojów. W demokracji grupie rządzącej zależy głównie na poparciu i ewentualnej reelekcji, a będąc świadomej o względnej krótkotrwałości sprawowania przez nią rządów nastawiona jest na wyciągnięcie jak największej korzyści dla siebie samej, często kosztem społeczeństwa, które w dodatku pozbawione jest marzeń o planach wybiegających daleko w przyszłość. Demokracja cechuje się również rozproszeniem odpowiedzialności za porażki, a także niesprawiedliwym ważeniem zasług. Wiele podmiotów nie posiadających odpowiedniej wiedzy ma możliwość decydowania o losach kraju, zmuszając mniejszość do poniesienia kosztów ich wyborów (choć demokracja z założenia ma chronić mniejszości), czasami są oni wręcz zachęcani do udziału w wyborach. Także sami kandydaci nie wiedzą o tajnych zamiarach danego państwa, często są wspierani przez grupy lobbujące, często zagraniczne, co zazwyczaj ma zgubne skutki. Dalszym ustrojem, który stwarza zbyt wielkie pole do nadużyć jest socjalizm, choć nie z punktu politycznego, a ekonomicznego. Zmuszanie obywateli do płacenia dużych podatków oznacza ich zubożenie i mniejsze możliwości rozwoju. Wielkie ilości środków w rękach tych, nad którymi de facto nie ma kontroli, stwarzają dla nich wielką pokusę do ich defraudacji, stosowania przywilejów prawnych wobec swojego "klanu", czy też uciekania się do tzw. "legalnej korupcji". Socjalizm z czasem zaczyna tracić tak cenne poparcie również wśród warstwy teoretycznie uprzywilejowanej, co widzę po sobie. Dodatkowo, podatek dochodowy karze za pracę, a podatek progresywny karze na swój sposób ludzi, którzy są bardziej przedsiębiorczy. Odbieranie części wypracowanego kapitału jest karą. Zasiłki dla bezrobotnych uczą lenistwa. Cytując laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Miltona Friedmana: "Jeśli odbieracie pieniądze ludziom za ich pracę, a płacicie ludziom za to, że nie pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie". Nadużycia są również ryzykiem w przypadku dyktatur (w praktyce tożsamych z oligarchiami), jednak w przypadku takiego systemu zwyczajnie nie opłaca się działać na szkodę państwa, które jest de facto własnością dyktatora i nie ma określonego limitu czasowego tejże własności. Cytując współczesnego polityka polskiego, Janusza Korwina-Mikke: "Dyktatura może być dobra lub zła. Demokracja jest zawsze głupia".

Pojęcie dyktatury kojarzy się pejoratywnie, głównie za sprawą takich osób jak Józef Stalin, Mao Zedong, Pol Pot czy Adolf Hitler. Jestem jednak pewien, że przyszłe pokolenia będą nienawidzić demokracji w równym stopniu, jak dzisiejsze nienawidzi dyktatury. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt sprawowania władzy bez zbytniego martwienia się o poparcie społeczne, gdyż państwa autorytarne cechują się tym, że społeczeństwo nie zajmuje się powszechnie polityką i nie ma na nią wpływu. Kwartet wymieniony na początku tego akapitu kierował państwami totalitarnymi, w których uczestnictwo w życiu politycznym było czymś obowiązkowym, a kontrola jednostki i jej zniewolenie były - jak sama nazwa wskazuje - totalne, albo dążyły do tegoż poziomu. Władza autorytarna może skupić się na działaniach długoterminowych, nawet tych na krótką metę niepopularnych, poza tym gwarantuje stałość rozwoju państwa w określonym kierunku, w sposób pragmatyczny i merytoryczny, w oparciu o wiedzę, która w kluczowych sprawach musi pozostawać niejawna i funkcjonować jedynie w zamkniętym obiegu. Przyjmuje na siebie pełną odpowiedzialność za swoje czyny i za ich wyniki. W przypadku monarchii, osoba rządząca jest od najmłodszych lat przygotowywana do rządzenia państwem, co czyni z niej lepszego polityka niż byłaby po ukończeniu np. państwowej szkoły i wygranej w demokratycznych wyborach. Jednak ze względu na ryzyko związane z odziedziczeniem władzy przez osobę nie nadającą się do tego, należy usystematyzować pewien tryb jej wybierania. Z racji tego, iż rozwój i różne sytuacje wymagają odrębnych rozwiązań i podejmowania szybkich, stanowczych działań, trzeba maksymalnie uprościć procedury prawne i wykonawcze.

Ustrój, który dopuszcza najmniej okazji do nadużyć, nazywa się republiką. Republika, w przeciwieństwie do innych ustrojów, to rządy prawa (a nie rządy ludu czy odmian dyktatur i oligarchii). "Bez prawa nie ma wolności" - mówi greckie przysłowie. Oczywiście, istnieją społeczności, gdzie prawa nie ma, a ludzie rządzą się sami bez niego i występuje zjawisko "uporządkowanej anarchii" tak jak to jest w Somalii. Jest to kraj lepiej rozwijający się niż inne, startujące z tego samego poziomu w 1991r. (kiedy to w wyniku rewolucji obalono socjalistyczny rząd Somalii). Jednak specyfika tamtej społeczności (głęboko zakorzenione tradycje klanowe, powszechna samoobrona lub wynajmowanie "szeryfów" do ochrony) nie znajduje pokrycia w Cywilizacji Zachodu, opartej na prawie. Nauczeni doświadczeniami założyciele Stanów Zjednoczonych Ameryki nadali swojemu kraju Konstytucję. Ten akt prawny wystarczał do regulowania całego porządku, gdyż zawierał pewne uniwersalne pryncypia, których egzekwowanie oceniali niezależnie wybierani sędziowie, w sposób jednogłośny. Republika (łac. res - rzecz, publica - wspólna) oznacza prawo, które w odpowiedni sposób ogranicza rząd, a ludzi pozostawia samym sobie. Oczywiście, republikę znowóż można nazwać ideologią, jednak kwestia zastosowania państwa prawa jest zbyt wąska na te określenie. Prawo do uczciwego procesu, rządy oparte na obiektywnym prawie, a nie na interesach rządzących - oto, co zaprezentował Solon i co przyswoili Rzymianie zanim jeszcze przeszli w demokrację, potem anarchię, aż do oligarchii - tyranii elit pod szeregiem cezarów - aż do niechybnego upadku.

Każda społeczność i każdy człowiek decyduje najlepiej o tym, co sam posiada, w czym sam żyje, oraz o tym, co dotyczy bezpośrednio jego samego. Dlatego też wolność osobista powinna być dobrem najwyższym, zgodnie z zasadą "wolność Twojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność mojego nosa" - i to zarówno w wymiarze społecznym, jak i ekonomicznym. Jest to ważne szczególnie z punktu widzenia obowiązkowej edukacji do określonego roku życia, czego wymaga (nieskutecznie) demokracja, jeśli chce być kierowana przez ludzi posiadających jakiekolwiek wykształcenie. Jednak wola człowieka często wygrywa z odgórnymi regulacjami i nic nie sprawi, aby osoba żywiąca szczególną niechęć do nauki zmieniła swoje nastawienie, tym bardziej przy publicznym systemie edukacji, gdzie nie liczą się postępy i osiągnięcia pojedynczego człowieka, a sama liczba uczniów. Z tej przyczyny występuje zjawisko nazywane przeze mnie "inflacją wykształcenia", gdzie poziom wykształcenia, z racji średniego poziomu uczniów, systematycznie opada, a wraz z nim możliwości rozwoju jednostek bardziej utalentowanych i chcących korzystać z nabytej wiedzy. Coraz większe kwalifikacje potrzebne są do wykonywania tych samych prac, zwiększa się bezrobocie i dochodzi w końcu do sytuacji, gdzie nie opłaca się edukować, gdyż lepiej od razu jest podjąć działalność zarobkową. Jednak edukacja jest obowiązkowa - i koło się zamyka. Wolność wymusza nierówność, a równość blokuje wolność. "Równanie w dół" jest mimo wszystko także niesprawiedliwe, ponieważ każdy wie najlepiej, co dla niego samego będzie odpowiednie, a podejmując się (z konieczności) nauki, opóźnia innych. Jest ono również - co oczywiste - nieproduktywne i marnuje czas i środki wielu osób. Aby położyć kres takiemu stanowi rzeczy, trzeba zdecydować się na zniesienie obowiązku powszechnej edukacji, a z czasem umożliwić większą konkurencję między szkołami, w tym prywatnymi. Konkurencja na każdym polu poprawia jakość usługi i obniża jej cenę, czasem też (zgodnie z krzywą Laffera) zwiększa zyski z ich prowadzenia. Jeśli chodzi o stosunki pracy, nie wolno ograniczać pracodawcy w żadnej dodatkowej mierze niż ta, która dotyczy wszystkich po równo. Każdy musi być równy wobec prawa, każdy ma też swobodę wyboru. Jeśli pracodawca nie zapewnia np. dobrych warunków pracy, to jest to indywidualną decyzją pracownika, czy będzie tam pracował i na jaką stawkę wynagrodzenia się zgodzi. Również z tego powodu jestem za zniesieniem płacy minimalnej. Wielu ubogich ludzi z chęcią podjęłoby się pracy o niskich zarobkach, jednak odgórne ograniczenia skazują ich na zasiłek, gdyż pracodawca nie może sobie pozwolić na tak duży wydatek za tak niewielką pracę. Bez pracy człowiek czuje się niepotrzebny, zatraca sens życia, rozleniwia się - a sama praca uszlachetnia, uczy systematyczności i nowych umiejętności - a co najważniejsze, wzbogaca i pozwala wzbogacać się innym.

W społeczeństwie każde wykształcenie i każdy zawód są potrzebne. Tworząc jednolitą, szarą masę, stworzy się ludzi "od wszystkiego i do niczego", co jest wysoce nieproduktywne i wręcz niebezpieczne. Dlatego właśnie taką wielką wagę ma u człowieka wolność do samodzielnego kierowania własnym życiem i należy mu w tym nie przeszkadzać. Piramida zawsze powinna być najszersza u podstawy. Wielką rolę odgrywa właściwe wychowanie, w odpowiednio licznych grupach równających korzyści ekonomiczne i jakościowe, uwzględniających doświadczenia historii wychowania i stosując np. muzykę jako środek do tworzenia szerokiego i łaknącego doskonalenia się nastawienia do świata. Słowa Seneki mówią: "non scholae, sed vitae discimus" - nie dla szkoły, lecz dla życia się uczymy. Należy wskazywać dzieciom realne korzyści, jakie otrzymują poprzez zyskiwanie określonych umiejętności, oraz zrezygnować z tych, które nie mają żadnego zastosowania w przyszłości. Jak mawiał Hipokrates: "Po pierwsze - nie szkodzić". Dodam, że po drugie - nie marnować. Urzędnik centralny, nawet gdyby chciał, nie może określić sytuacji tak dokładnie jak urzędnik miejscowy, dlatego też władza centralna powinna scedować większość praw na rzecz samorządów. Bez zbędnego obiegu środków, które po drodze są potrącane na pensje obsługujących je urzędników, nie tylko zatrzymamy ich większość w obiegu produktywnym, ale także pozwolimy samorządom lepiej określić lokalne potrzeby i realizować ich własne cele, ograniczając je tylko w kwestiach o wymiarze państwowym.

Państwo natomiast również nie powinno zrzekać się własnych praw na rzecz wyższych instytucji. Urzędnicy mający w garści całe narody, nie czując do nich przywiązania i z niepokojem odliczając dni do końca ich kadencji, na pewno nie poświęcą się wspólnemu dobru. Suwerenność danej jednostki daje możliwość, że będzie się ona rozwijała w stopniu optymalnym w kierunku, którego sama potrzebuje, a nie tym narzuconym przez kogoś innego. Inną kwestią jest integracja handlowa umożliwiająca przepływ kapitału bez żadnych ceł czy powiązań politycznych. Społeczeństwo - dziś globalne - z trudem może przeżyć bez współpracy całej ludzkości. Nawet zwykły ołówek nie powstałby, gdyby nie ciężka praca ludzi różniących się kulturą, wyznaniem, kolorem skóry, narodowością i językiem, gdyż grafit musiał być wydobyty w Chile, drewno ścięte w Brazylii, farba najtańsza była w Niemczech, a kauczuk, z którego zrobiona została gumka - w Malezji itd. Protekcjonizm, interwencjonizm i własność państwowa, mające za wszelką cenę utrzymać miejsca pracy i zyski dla państwa, powodują jednocześnie wzrost cen na rynku, podczas, gdy tańszy - ale niekoniecznie lepszy - towar mógłby stworzyć pożyteczną konkurencję stymulując zmianę produkcji na coś bardziej obiecującego. Warto docenić również rolę zysków z eksportu, a nie tylko z podatków. Dlatego wszelkie strefy wolnego handlu jaką była kiedyś np. Unia Europejska są przeze mnie mile widziane. Niestety, dziś UE to głównie ograniczenia handlowe i polityczne, podtrzymywane przez biurokrację pochłaniającą olbrzymie środki. W sytuacji, gdzie państwo miałoby mniejsze wydatki (chociażby w strefie administracyjnej), mogłoby pozwolić sobie na o wiele mniejsze podatki. Natomiast byli pracownicy tzw. "budżetówki" zaczęliby stymulować inne gałęzie gospodarki swoimi zasobami ludzkimi jak i popytem (w końcu oni także płaciliby mniejsze podatki). W społeczeństwie funkcjonuje tzw. "broken window myth" - "mit zbitej szyby", gdzie tworzone sztucznie miejsca pracy uważane są za coś dobrego. Kolejnym mitem jest pojęcie dobra wspólnego finansowanego ze wspólnych pieniędzy, gdyż te wspólne pieniądze pokrywają zazwyczaj wydatki, które ewidentnie nie służą tzw. wspólnemu dobru. Następnym znaczącym mitem jest przekonanie, że "darmowa", czyli państwowa, opieka zdrowotna, edukacja etc. są rzeczywiście darmowe - ludzie zapominają, skąd biorą się na to pieniądze (oczywiście z ich podatków, potrąconych o pensje dla aparatu biurokratycznego); oczywiście nie jestem wrogiem biurokracji pełniącej funkcję kontrolną czy też państwowych instytucji, natomiast stwierdzam, że nadmierne ich rozbudowywanie jest wybitnie szkodliwe dla społeczeństwa.


Powyższy system wiele ma wspólnego z konserwatywnym liberalizmem, czy też geolibertarianizmem-agraryzmem, ma elementy wspólne z anarchokapitalizmem czy kapitalizmem dyktatorskim. Jednak są to ideologie, a należy pamiętać, że jeden ukuty model nie może funkcjonować sprawnie w tak różnorodnym kręgu cywilizacyjnym. Zbyt wiele zależy od różnorakich czynników, by dostosowywać społeczności rozległego terenu pod model ułożony w kraju, który ścierany jest w różnych kręgach kulturowych, na dodatek przez prostego studenta. To, co powinno łączyć społeczeństwa w obrębie danej cywilizacji, to zbiór podstawowych wartości, na których same będą suwerennie budować modele najbardziej dla nich odpowiednie. Tymi wartościami są wg mnie: wolność, własność, suwerenność, samorządność, państwo prawa, zasada domniemania niewinności, przewidujący charakter działań, umiar i dobroć.

Patrząc na swój kraj, wraz z resztą naszego kręgu cywilizacyjnego, w miarę upływu czasu z coraz większym trudem mogę dostrzec którąkolwiek z tych wartości... Marzę, że kiedyś się to zmieni. Będę ciężko pracował nad tym, aby uchronić Polskę, a być może i całą naszą cywilizację, od podzielenia losów starożytnego Rzymu. Jestem dumny z napisania tej pracy, gdyż ona również jest elementem, który może pomóc w realizacji tego marzenia.



***********************************************
Mam nadzieję, że było jasno i przejrzyście, a czytało się przyjemnie. A co Wy o tym sądzicie? Zapraszam do komentowania!

21 lutego 2011

Historia zatacza koło - Bizancjum

Na wstępie informuję wszystkich zainteresowanych - moja babcia nie pójdzie do więzienia! Cała sprawa - jak przyznała sama "pani urzędnik" - była podyktowana biurokracją. Oczywiście, społeczeństwo zapłaciło za ten skomplikowany proces, babcia straciła trochę nerwów, a ja czas na napisanie posta o całym tym wydarzeniu. Polska jest krajem, w którym ludzie w pociągu muszą podróżować na korytarzu, gdyż jeden z przedziałów jest oznaczony jako "przedział dla palących", ale Sejm zakazał takich przedziałów, więc "aby nie wprowadzać pasażerów w błąd", przedział zamknięto. To piękne, że zamknięcie przedziału jest korzystniejsze, szybsze, tańsze i łatwiejsze niż zdrapanie kilku nalepek. Bareja się chowa!

***
Jako, że nie za bardzo mam o czym pisać, nikt nie domagał się wspominanego dowodu, ani nie było sprzeciwu wobec mojej propozycji co do wklejenia mojej pracy ze studiów, postanowiłem jedną z nich tutaj umieścić. Mam nadzieję, że okaże się ciekawa i przydatna - porusza ona kwestię Bizancjum i wypraw krzyżowych, gdzie punktem kulminacyjnym jest zdobycie i złupienie Konstantynopola przez samych katolików, jest to moja "recenzja", a raczej omówienie książki historycznej.


Praca zajęła 7 stron pisanych czcionką 10 TNR, więc wklejam ją na pokazywarkę - KLIK


Starałem się skupić na politycznych przyczynach spięć na linii Rzym-Konstantynopol. Strategia polityki zagranicznej Bizancjum rzeczywiście jest godna uwagi - i podziwu. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie przytoczył kilku sensacyjnych ciekawostek o ucieczkach (polecam fragment z kogutem) i intrygach. Bardzo mnie uderzyło to, w jaki sposób historia lubi się powtarzać i jak bardzo jest "złośliwa" :) Widać to szczególnie w dalszej części pracy. Mam też nadzieję, że komuś się to przyda. Jeśli chcecie gdzieś to cytować, byłbym wdzięczny za podanie źródła ;-)


A już niedługo opiszę na blogu ideologię najlepszą dla rozwoju współczesnej Cywilizacji Zachodu.

17 lutego 2011

Bardzo groźna przestępczyni.

Dwa dni temu moja babcia otrzymała list, w którym wzywana jest do stawienia się w Urzędzie Skarbowym z powodu przestępstwa skarbowego, w z góry określonym terminie, celem rozmowy o sankcjach wynikających z tego haniebnego czynu. Babcia moja, chociaż dziarska i trzyma się nieźle, ma słabe nerwy - w końcu nie każdy staje się tak z dnia na dzień groźnym przestępcą. Natychmiast rozpoczęliśmy dochodzenie, co takiego mogła ta 85-letnia, ledwo chodząca babcia znowu przeskrobać. Nie mając żadnego pomysłu (babcia podejrzewała już nawet listonosza), pomyśleliśmy, że najlepiej będzie jeśli dowiemy się u źródła. Trochę to dziwne, że starszą osobę tak się traktuje (być może ZUS już nie lubi mojej babci, bo za długo się trzyma?), tym bardziej, że de facto żadnych machlojek nie robiła ani z emeryturą, ani z odszkodowaniami z "Polsko-Niemieckiego Pojednania". Moja babcia jest bowiem bohaterką wojenną, a jedną z jej historii opisałem w tym wpisie - KLIK.

Jakież to właściwie przestępstwo mogła uczynić ta starsza kobieta, która przebyła -naście operacji? Otóż, okazało się, że było to niepoinformowanie wielce szanownego Urzędu Skarbowego o zamknięciu konta w banku 2 lata temu. Na szczęście o tym, czy spuszczamy wodę w kibelku, czy nie, możemy już nie informować. Poszedłem więc z babcią do banku, w głowie muzyka stąd - KLIK. Szliśmy pod rękę, ludzie się jakoś tak dziwnie uśmiechali - trochę życzliwie, trochę komicznie... nie rozumiem czemu - czyżby widok chłopaka ubranego troszkę jak dres idącego z małą, żwawą babcią był taki śmieszny? Oczywiście, że tak - ale czego nie robi się dla babci :)

Po bardzo miłej rozmowie z panią Aldoną z banku musiałem w imieniu babci napisać specjalne podanie o wystawienie dowodu zamknięcia konta (w końcu trzeba to zanieść do US! sami się dowiedzieli, że nie poinformowała, ale i tak trzeba donieść... osobiście!) sprzed tych dwóch lat, o takim i takim numerze. I bach, podpisik jest, 10 złotych do zapłaty, ale tym razem wyjątkowo na koszt banku bo taka sytuacja (otworzyło to pani furtkę to tego, by zareklamować mi konto ROR za 2 złote i skrytykować bank, którego aktualnie jestem klientem - zawsze to warto porozmawiać). Zobaczymy, co na ten papier powie Urząd Skarbowy, któremu i ja już zdążyłem oddać część swoich ciężko zarobionych pieniędzy (m.in. tych z pracy po nocach).

Państwowe posady mają to do siebie, że pracując na nich wyznaje się zasadę "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy, a jak coś mam zrobić ja, to niech to lepiej zrobi klient... nie - petent!". Czy to panie w dziekanacie, które czepiają się rzeczy, do których nie mam prawa się dotykać, a które każą mi zrobić, bo im to "2 godziny zajmnie" (naturalnie odmówiłem stanowczo i patrząc na rzucane z nienawiścią indeksy dałem krótki wykład o kompetencjach i odpowiedzialności starosty), czy to będzie pani z okienka w urzędzie - oni (częściej one, obsadzone po znajomości, często jeszcze w starym systemie) czują się jak nasi panowie i władcy. Zapominają, że praca to nie jest rozprawianie pół dnia o paznokciach, wychodzenie w środku dnia pracy i odsyłanie zainteresowanych na następny dzień ("przyjadą państwo jutro, dobrze? e tam, z Łukowa to niedaleko"). Nagminne wykorzystywanie zwolnień lekarskich też się daje we znaki, szczególnie studentom podczas sesji, co mnie jako starostę dotknęło, bo z jednej strony naciski, a z drugiej olewanie i traktowanie jak bydło (które musi jeszcze wpisywać jakieś duperele - ach, mogłem się tego podjąć i specjalnie źle wpisać, byłaby nauczka dla odpowiedzialnych za to). Zapominają, że "pracują" - albo raczej "mają pracę" - dzięki naszym pieniądzom płynącym z podatków. "Praca" wymarzona, bo większość czasu można robić co się chce - ale to za mało, bo trzeba się jeszcze "petentów" czy tam "studentów" czepiać. Mi telefony i sms-y z przeprosinami (ludzie z roku wiedzą o co chodzi :)) nic nie dadzą, a one nadal czerpią niezłe pieniądze za nic nierobienie, za które i tak nikt ich nie wyrzuci - bo trzeba naprawdę bardzo się postarać, żeby nie wylecieć z państwowej posady. Aż się po prostu chce iść i ciężko pracować na takich darmozjadów.

Weź tu, człowieku, żyj w takim kraju. Ja chcę to zmienić i mam nadzieję, że Wy również.

13 lutego 2011

Trzy krótkie filmy.

Zapraszam do obejrzenia trzech świetnie zrealizowanych filmików poruszających problematykę długu publicznego, kosztów pracy i prawa karnego. Prosty język i zabawne animacje - najlepszy sposób, żeby poruszyć nasze szare komórki.

Filmy pochodzą z kampanii prezydenckiej i w tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na to, żeby nie patrzeć na nie poprzez pryzmat kandydata, tylko skupić się na ich treści - o co w nich w ogóle chodzi. Miłego oglądania!




Polecam obejrzeć na YouTube,
gdyż wyskakują tam adnotacje do tego filmiku
wraz z konkretnymi danymi




Mam nadzieję, że treść jest zrozumiała i wszyscy zaczniemy dostrzegać poruszane w nich kwestie w życiu codziennym. Kolejnym krokiem jest wyobrażenie sobie, jak mogłoby być. Potem pozostaje już tylko we właściwy sposób doprowadzić do tego, aby było tak, jak mogłoby być. Świat trzeba ciągle naprawiać, a siebie i wyników własnego wysiłku należy bronić w sposób szczególny. Jeśli każdy z osobna będzie miał lepiej, w efekcie każdy wokół będzie również w lepszej sytuacji. Zamiast wykrywać i zwalczać przestępczość wielkimi kosztami i małą skutecznością, lepiej tej przestępczości zapobiegać - i to zarówno na poziomie ulicy, jak i na poziomie aparatu państwowego. Być może ktoś już kiedyś coś podobnego napisał (często zdarza mi się, że wymyślam coś, co już kiedyś zostało wymyślone...) - ale skoro tak, to dlaczego ludzie jeszcze się nie przebudzili? Bo wątpię, żeby lubili, jak się ich okrada w celu "ochrony", "równości" i "bezpieczeństwa", a i tak tego się nie zapewnia.

Dopóki będzie funkcjonował taki system, Polska będzie krajem bandziorów. Bo tylko bandziorom, krętaczom i nierobom opłaca się tutaj żyć - i to legalnie, na koszt uczciwych, ciężko pracujących ludzi.

8 lutego 2011

Powrót z sesji.

Przyznam, że nawet mimo usprawiedliwienia sesjami i utrudnionego dostępu do Internetu ("darmowy" hot spot z Urzędu Miasta...), nieźle zaniedbałem swojego bloga. Jednak i tak każdego dnia mam po kilkanaście odwiedzin, za co dziękuję. Cieszę się, że o mnie nie zapominacie. Dziękuję też za czytanie wcześniejszych wpisów.

Przez te 2-3 tygodnie nie wydarzyło się w moim życiu absolutnie NIC ciekawego, niezwykłego czy wartego opisywania na moim blogu. Szereg ciekawych wydarzeń w życiu prywatnym i na uczelni - ale jak wiemy, nie warto opisywać tego jak w jakimś pamiętniku. Zresztą, kogo to obchodzi, czy odpadł mi guzik od spodni, albo że nauczyłem się stać na głowie? Poza tym, wszystko, co piszemy publicznie, może nam zaszkodzić, o czym przekonało się boleśnie kilku moich kolegów... A do tego dochodzą jeszcze wszelkie poglądy wyrażane na blogach, przez które więcej zyskuje się wrogów, niż zwolenników. Dlaczego tak jest? Bardzo niewiele osób szanuje czyjeś poglądy, a samych poglądów jest więcej niż dwa - więc opowiadając się stanowczo za którymś, zadziera się ze wszystkimi pozostałymi. Więcej o tym napisał polityk-blogger, którego przywołałem w swoim pierwszym wpisie na tym blogu.

Na szczęście mam wielu przyjaciół, z którymi wzajemnie dyskutuję, i którzy często mają poglądy socjalistyczne czy inne lewicowe nawet takie jak narodowo-socjalistyczne. Kulturalna dyskusja na argumenty to moja ulubiona forma rozmowy i może właśnie dlatego nie zamykam się w jednym kręgu znajomości... Polecam takie podejście wszystkim: aby przy wierności własnym przemyśleniom umieć je konfrontować z innymi w produktywny sposób. To powinno być nawet obowiązkiem, skoro każdy pełnoletni ma prawo wyborcze...

No dobrze, trzeba napisać o czymś, co zaciekawi Czytelnika... ale o czym? Nie będę pisał o sesjach na dwóch kierunkach, bo łatwo poszło, wiele się nauczyłem, a jeśli chodzi o wyniki, to jeden nie uwierzy, drugi powie, że się przechwalam, a trzeci uzna, że słabo ;) Zastanawiam się też nad umieszczeniem co ciekawszych prac, które napisałem na studiach - może kogoś zainteresują? Ale od razu mówię, że nie wypadałoby niczego z nich kopiować, bo wymaga tego przyzwoitość, no i nie jestem (jeszcze) autorytetem naukowym ;)

O czym więc pisać? Wielu z Was nie pochodzi z mojego miasta, a o nim napisałem już bardzo wiele, w szczególności o jednej osobie - MO. Na pewno jeszcze nie raz o nim napiszę, bo naprawdę daje mi dobry materiał swoją osobą... aż trochę szkoda, że tylko on jeden i że reszta nie jest aż tak, hmm, "zuchwała". Zamiast się rozpisywać, wkleję trzy artykuły z lokalnej e-prasy, do zerknięcia, rozważenia i ocenienia:


Remont do bani - CKiS, MO - to słowa-klucze... jak widać, całe zamieszanie miało przysporzyć pieniędzy tej samej firmie, która wykonała Pomnik Wolności, a sam budynek miał pięknie wyglądać tylko na czas wyborów. Poczeka się do następnych, znowu się "odremontuje" i odtrąbi kolejny sukces. Skoro ludzie już teraz słabo reagują, to za kilka lat zapomną...

Kolejna afera z dyskoteką - trochę stronniczy opis, ale trzeba przyznać, że trafnie pokazuję sytuację, oraz to, że socjalistyczny sposób zarządzania jest łatwy do ominięcia jeśli ma się odpowiednie "wtyki". Owszem, nie należy przeszkadzać prywatnemu właścicielowi, ale jeśli mamy już takie prawo, jakie mamy, to wypadałoby jego przestrzegać i/lub egzekwować. Chociaż sam jestem opinii, że prawo powinno pozwalać na wolnym dysponowaniem własną osobą - chcę sobie odmrozić uszy i nikt mnie do tego nie zmusza - niech się państwo nie wtrąca. Chcę wylecieć do Egiptu - niech nie ściągają mnie do kraju za państwowe pieniądze i niech nie niszczą tej branży swoimi błyskotliwymi wypowiedziami. Z drugiej strony jednak powinna być informacja przed wejściem, czego się spodziewać w środku, bo inaczej jest to oszukiwanie i zniechęcanie klienteli do powrotu.

Chór ZSRR w Siedlcach - jeśli byłby to Chór Aleksandrowa, a nie "podróbka" - to ok. Podoba mi się również to, że nie płaci za to podatnik (mam nadzieję!), a są bilety, za które płacą wyłącznie ci, którzy korzystają z koncertu. Ale jakiego koncertu! Jak widać, PRL wraca do łask niezależnie od stronnictwa czy szczebla. Na szczycie mamy PO i Jaruzelskiego, na spodzie PiS i chór Armii Radzieckiej. Coraz bliższy jestem przekonania, że Polskę dotknął drugi odpływ demokratyzacji podobnie jak ma to miejsce na Białorusi już od 17 lat. Co gorsza, wszystkie partie parlamentarne w jakiś sposób powracają do "starego ładu", a PiS, który wraca tam tylko gospodarczo, w Siedlcach począł żywić tam również pewien sentyment. Co więcej, mam dowody na to, że MO popiera reżim na Białorusi. Zresztą nie tylko on, bo m.in. również pani, która "jest od sportu". CKiS, MO... znowu te słowa-klucze pasują tutaj jak ulał. Jednak nowych tagów na tę okoliczność nie utworzę i mam nadzieję, że ten pan nie będzie dawał mi już powodów do jego krytykowania, bo prywatnie jako nauczyciela czy chórmistrza nawet go lubię (nie wiem, jaki jest teraz, aczkolwiek słyszałem baaardzo różne rzeczy).

Być może ostatnie pogrubione zdanie wydaje się dość ostre, ba, widząc dowody nawet ja się zdziwiłem i poruszyłem - jednak bez wątpienia umieszczę je na swoim blogu. Nie czynię tego teraz, bo wpis byłby zbyt długi i męczący.

Bardzo lubię zaskakiwać, ale tym razem uprzedziłem Czytelników - będzie więc wspomniany dowód, jak i jedna, może dwie najciekawsze moje prace ze studiów, do poczytania dla powiększenia wiedzy, ciekawostek i być może do ocenienia.