30 stycznia 2013

Siedlecki Niesiołowski kontra Wyrzykowski

W poprzednim wpisie było ostro, a teraz leci kolejna bomba. W tle po raz kolejny Centrum Kultury Sztucznej w Siedlcach.


Na zachętę zamieszczam krótką "zajawkę" z tego, co działo się po ostatnim spotkaniu z posłami PiS w Siedlcach. Niektórych (ale tylko niektórych) zdziwi zapewne takie zachowanie i zadadzą sobie pytanie, skąd taka reakcja kogoś, kto tak całkiem niedawno chwalił fakt, że młodzi ludzie biorą sprawy we własne ręce, interesują się polityką, organizują się i działają. Była nadzieja, że uda się ich wciągnąć do PiSu, bo w końcu ktoś musi rozdawać ulotki i kleić plakaty. Sęk w tym, że niezależność jest dla tych ludzi zbyt cenna, bo gdyby dali się zmarginalizować w jakiejś partii, nie mieliby wpływu na własną przyszłość. A właśnie o tę przyszłość walczą.



Po tym, co się zarejestrowało, padły jeszcze słowa, jakoby autor filmu kradł wizerunek danej osoby :D oraz opis naszej grupy jako "pięciu nakręconych chłopaków", jeden latający wszędzie z kamerą (pierwszy raz rejestrowaliśmy jakiekolwiek spotkanie) a ja oprócz "nieopierzonego gówniarza" określony zostałem jako smarkacz żyjący w świecie klawiatury, bo tylko z klawiaturą dobrze sobie radzę. Jednym zdaniem: elegancja i centrum - jeśli nie szczyt - kultury.


* * *
Wybierając się na spotkanie z posłami PiS, byłem nastawiony na łagodny ton Przemysława Wiplera, znanego z atakowania wolnościowców i narodowców, którzy nie chcą podporządkować się PiSowi z wielu konkretnych powodów. Spodziewałem się, że poseł zostanie uprzedzony o istnieniu silnej, oddolnej i niezależnej prawicowej grupy w Siedlcach i powstrzyma się od wyśmiewania zwolenników wolnego rynku krytykujących PiS za socjalizm, oraz od oczerniania uczestników i organizatorów Marszu Niepodległości. Poseł widocznie uznał, że to po prostu kolejne spotkanie w kółku wzajemnej adoracji, że nie przyjechał po to, żeby porozmawiać z mieszkańcami, a po to, żeby ponarzekać, poopowiadać jak to jest źle, nie przedstawić alternatywy, zabawić anegdotą i podnieść morale zwolenników PiS, że są w jakiś sposób potrzebni. Ja uważam, że takie spotkania są dobrym polem do dyskusji publicznej, gdzie zwykły człowiek może sobie przyjść i porozmawiać z posłem. Nigdy nie przygotowuję sobie jakiegoś "podchwytliwego" pytania, gdyż podczas swoich wystąpień goście podsuwają mi na tacy materiał do pytania.

Tak było i tym razem, gdyż p. Wipler po raz kolejny zaatakował narodowców i wolnościowców. Widocznie zapomniał przy tym, że dostał się właśnie ich głosami, a teraz ich po prostu kopnął. Tak samo kopnie go Kaczyński, gdy przestanie swoimi propagandowymi wystąpieniami przyciągać wolnościowców i narodowców do PiSu, gdzie czeka ich marginalizacja. Na sali padło wiele fałszywych stwierdzeń zarówno o Nowej Prawicy jak i o Marszu Niepodległości. Musiałem zareagować. Dociekliwi zauważą, że również z tym tekstem i upublicznieniem nagrań czekałem długo. Nie chciałem ich upubliczniać, ale zmusza mnie do tego rozgłaszanie pogłosek, jakobym krzyczał i przerywał na spotkaniu i jak to niby poseł mnie upokorzył... Tak więc przyszedł moment prawdy:


Zastanawiam się tylko, po co najpierw zaprasza się posłów do miasta a potem unika się dyskusji na tematy lokalne i mówi, że goście nie są do tego potrzebni. Myślę, że mają prawo wiedzieć, iż ludziom nie podoba się bieżący układ i czym jest to spowodowane. Ale jak zwykle "porozmawiamy" jak będą wybory...

Proszę zwrócić na pewną ciekawą rzecz: gospodarz spotkania, dyrektor CKiS Mariusz Orzełowski zszedł ze sceny i stał przy wejściu. Nie chciał być "pod ostrzałem" i kolejny raz być identyfikowany z porażką.



* * *
W poprzednim wpisie była informacja, że plebiscyt siedleckiej "Kultury" jest finansowany ze środków publicznych, ale z mojej winy było to fałszywe stwierdzenie - takie wsparcie otrzymała tylko gala plebiscytu, a sam plebiscyt mógłby się równie dobrze odbyć bez gali. To jest szczegół, ale istotny więc z szacunku dla czytelników robię te sprostowanie.

18 stycznia 2013

Mały Hitlerek - czyli siedlecki Kulturkampf

Jakiś czas temu czytałem o pewnym eksperymencie, w którym dano małpie słoik pełen orzechów. Małpa chcąc wziąć ich jak najwięcej, nie mogła wyjąć pełnej garści ze słoika. Efekt był odwrotny od zamierzonego, bo karą za głupotę małpy było zabranie słoika bez oddania jej choćby jednego orzeszka. Powszechnie wiadomo, że chciwość nie popłaca i większość osób zgodzi się ze stwierdzeniem, że kiedyś kradli łyżeczką, a teraz kradną chochlą. Jednak mimo tej powszechności tzw. elita intelektualna w moim mieście zrobiła taki właśnie małpi błąd. Ale o tym za chwilę.

Wielu młodych ludzi jest w ostatnich latach nazywanych faszystami za to, iż są niewygodni, nie chcą się podporządkować i mają czelność mieć własne zdanie, własne marzenia i własne zainteresowania. Mimo, że ten "trend" pojawił się dopiero kilka lat temu, swój rodowód ma w czasie, w którym II Wojna Światowa zmierzała ku końcowi. Chodzi tutaj o dyrektywę Józefa Stalina, która nakazywała stosowanie odpowiedniej propagandy wobec swoich przeciwników (jak np. AK lub Żołnierze Wyklęci) w krajach uzależnionych od ZSRS:

„Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej" - Józef Wissarionowicz Stalin


Dziw bierze, że ta skuteczna wówczas metoda propagandy znajduje powodzenie również w dzisiejszej Polsce. Co więcej, od kilku dni mamy z nią do czynienia również w "prawicowych" Siedlcach (władze deklarują się jako prawicowe i wykorzystują religię do promocji na gruncie politycznym). Co zmotywowało członków siedleckiego biznesu kulturowego do wyciągnięcia tak ciężkich dział? Otóż nic innego niż chęć zagłuszenia hukiem tychże ciężkich dział własnego wstydu. Wielkim wstydem jest bowiem przegranie w plebiscycie na Wydarzenie Kulturalne Roku 2012 z małym teatrem robionym przez młodych ludzi zajmujących się na co dzień studiowaniem, za ich własne pieniądze, samemu będąc dużym ośrodkiem miejskim, z dyrektorami zasilanymi pensjami z pieniędzy publicznych. Publicznych, więc również po części pieniędzy owych studentów. Ale to nie wszystko, bo jeszcze większym wstydem jest w obliczu klęski namawiać mieszkańców do masowego wysyłania SMS-ów na plebiscyt, oferując w zamian losowanie rocznych karnetów o wartości ok. 300zł po wysłaniu, uwaga... 50 SMS-ów. Aha, bym zapomniał - karnetów sfinansowanych oczywiście z pieniędzy publicznych. Wszystko to w walce o wygraną w plebiscycie.

Taki sposób konkurencji zaprezentowany przez Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach nie spodobał się młodym artystom z Teatru "ResoR", którzy zmontowali filmik ze znanych scen z filmu "Upadek" i wysłali go do plebiscytu. W skrócie: podsunęli małpie słoik. Przesłanie filmu było bowiem jasne: artyści nie zgadzają się na kupowanie głosów za pieniądze publiczne. Celem filmu było więc doprowadzenie do powszechnego oburzenia porównaniem CKiS do sztabu Adolfa Hitlera, oraz doprowadzeniem do zawężenia się słoika, tzn. zbojkotowania plebiscytu przez CKiS i inne tzw. ośrodki kultury. Doszło to do skutku i teraz tylko zastanawiam się, czy CKiS wywiąże się ze swojej przekupnej obietnicy i czy rzeczywiście rozlosuje karnety wśród głosujących osób. Poddaję to w wątpliwość, gdyż artykuł zachęcający w taki sposób do głosowania na CKiS zniknął nagle z Internetu.

Na szczęście w Internecie nic nie ginie i zrobiłem zrzuty ekranowe...



Dyrektor CKiS, Mariusz Orzełowski (o którym już trochę pisałem na tym blogu, gdyż to postać i rodzina bardzo wpływowa w Siedlcach) chcąc zatuszować aferę kupowania głosów za karnety, zastosował retorykę rodem z politruków Józefa Stalina i rozpoczął nagonkę "na faszystów" - KLIK

Po prostu jakbym słyszał jakiegoś klakiera "Gazety Wyborczej". Przy okazji pięknie utożsamił chrześcijaństwo ze swoją opinią (chrześcijaństwo jako"religię", gdyż w przypadku naszych władz nie zaryzykuję określenia "wiarą"). W odpowiedzi dostało się osobom wierzącym, bo władze Siedlec są utożsamiane z katolicyzmem. Ja mam jednak nieodparte wrażenie, że wartości, które zaprezentował M.O. są bliżej totalitaryzmu (który oficjalnie tak krytykuje) niż chrześcijaństwu.

Miasto i region zawrzały. Nie tylko - KLIK Media słusznie podchwyciły temat i dopytywały prezydenta Siedlec w tej sprawie. Okazało się, że prezydent nad swoimi podległymi nie ma kontroli, gdyż CKiS wraz ze swoim dyrektorem nazwali się "Miastem Siedlce". Cóż, widocznie omyłkowo wydało się, kto rzeczywiście trzęsie tym miastem - i chce coraz więcej. Tym razem chcieli zbyt wiele i słoik okazał się za mały.

Faszystami zostają nazywani już nie tylko osoby działające społecznie, politycznie i wychowawczo, ale też osoby, które nie chcą z położonymi po sobie uszami przyjąć pomiatania nimi w taki sposób. Totalitarne, faszystowskie metody prezentowane są przez partię, która tak mocno protestowała w sprawie "AntyKomora" i maszerowała w postulatach wolności mediów i wolności słowa (ale jak już nie jesteś za PiSem to won z manifestacji!)

W Internecie powstały już pierwsze przeróbki w sposób humorystyczny ukazujący sprawę:





A oto i rzekomo propagujący faszyzm i nazizm filmik, który, przypominam, miał być chamski i doprowadzić do bojkotu, a "elitarny" CKiS dał złapać się w pułapkę zastawioną przez skromnych studentów z pasją. A teraz usuwa strony z Internetu :)




Artyści najprawdopodobniej będą teraz ciągani po sądach. Nie po to, aby ich ukarać (bo nie ma za co) a po to, by jak najbardziej uprzykrzyć im życie. Jednak to czas pokaże, kto tutaj je sobie uprzykrzył.