7 lutego 2012

Demokratyczna Unia Europejska

Coraz częstsze zauważanie, że dla UE bardziej pasuje nazwa IV Rzeszy, wywiera już tak duży niepokój establishmentu, że za słowo "Anschluss do Unii" można mieć kłopoty prawne (link). Tymczasem warto zastanowić się, czy Unia Europejska jest strukturą, w której oprócz deklaracji standardy demokratyczne rzeczywiście obowiązują.

Parlament Europejski składa się z ludzi wybranych w wyborach. Jednak jest to tylko instytucja fasadowa, posiadająca wąskie uprawnienia. Rzeczywistą władzę sprawuje tam Rada Unii Europejskiej z Ministrem Spraw Zagranicznych UE i Prezydentem UE, których nie wybrał absolutnie nikt. Wielu nie wie nawet o istnieniu takich stanowisk! Przywodzi to na myśl system stosowany w ZSRR - ale nie ma co się dziwić, kiedy większość Komisji Europejskiej stanowią zdeklarowani komuniści lub socjaliści. Jose Barosso działał w młodości jako prezes portugalskiego związku studenckiego maoistów. Dziś przewodniczącym Parlamentu Europejskiego jest skrajny socjalista, który bez skrupułów łamie prawo bezstronności przewodniczącego w debacie (nakazuje ona zejść z krzesła przewodniczącego i usiąść na sali, jeśli chce się uczestniczyć w dyskusji w sposób inny niż moderowanie dyskusji) - LINK do filmu z tej sytuacji.

Unię Europejską bez wątpienia można porównać do ZSRR. Nieliczne, aczkolwiek zauważalne różnice wynikają z tego, iż rozwinęły się mass media, zwiększył się stopień globalizacji, a kontynuatorzy rozwiązań sowieckich nie chcą powtórzyć błędów swoich protoplastów, zamiast wojska używając zagmatwanych ustaw i służb specjalnych. Skąd jednak "IV Rzesza"? Otóż prymat Niemiec i Francji połączony z wielką przyjaźnią i osobnymi rozmowami tychże dwóch krajów z Rosją, połączone układem z Deauville tworzącym oś Paryż-Belin-Moskwa, nasuwają jednoznaczne skojarzenia. Podczas, gdy kolonizowane są "zwykłe" kraje członkowskie, gospodarka niemiecka absorbuje wszystkie środki produkcji lub eliminuje konkurencję (vide polskie cukrownie czy stocznie). Zadłużanie kolejnych krajów prowadzi do ich "pokojowego" przejęcia, bez nadmiernych strat własnych. Istnieją także różne etapy integracji, tworzące w Europie tzw. rdzeń, ale też autonomie (takie jaką była Generalna Gubernia).




Aby pokazać hipokryzję i zbrodniczość Unii Europejskiej, załóżmy hipotetyczny scenariusz: na Białorusi poddawana jest pod referendum nowa konstytucja autorstwa obozu A. Łukaszenki. Zostaje odrzucona, więc A. Łukaszenka nakazuje powtarzanie referendum aż do skutku. Jak wyobrażacie sobie w tej sytuacji reakcję UE, która to za nic miała wyniki referendów we Francji, Holandii i Irlandii (a tej ostatniej kazała głosować do skutku)? Ja jestem pewien, że doszłoby do stosowania tzw. "podwójnych standardów".W końcu w przypadku Traktatów Konstytucyjnego i Traktatu Lizbońskiego, chodziło o "wyższe dobro".

Dzisiaj UE narzuca nam niezliczoną ilość nakazów, zakazów i regulacji, a polskie władze muszą je przyjmować czy tego chcą, czy nie. Nie jesteśmy więc państwem suwerennym, co potwierdzają ciągłe starania mass mediów i wykładowców na uczelniach wyższych, żeby wytworzyć pogląd, iż dzisiaj suwerenność nie jest możliwa. Na szczęście nie kto inny jak sami obywatele biorą sprawy w swoje ręce, kiedy miarka przebrała się przy próbie przepchnięcia ACTA, przy ciągłym stosowaniu metody kozła ofiarnego i rozpraszania odpowiedzialności.

I robi to facet, który reklamował się hasłem "Pełna Odpowiedzialność"...

13 komentarzy:

  1. Widząc słowo "ACTA", nie mogłem się nie zaśmiać. ACTA to presja Waszyngtonu przecież, nie Brukseli...

    OdpowiedzUsuń
  2. JKM sam jest przeciwnikiem jak to on mówi "d***kracji" więc chyba nie powinno mu to przeszkadzać. Na czym polega "zbrodniczość Unii Europejskiej"? xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Te - anonimowy powyżej. Bez argumentów ad hominem proszę. JKM jest krytykiem demokracji totalnej, gdzie nieobeznane społeczeństwo głosuje tak jak mu każą spełniając pozory "świadomego" wyboru, wiec w zasadzie nic nie wybiera samodzielnie. Jarzysz ćwierćinteligencie? Powiem jedno - denerwują mnie już takie palanty jak ty, którym wydaje się, że są tacy wielce "mondrzy".

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem większym przeciwnikiem demokracji niż JKM. On np. ocenia demokrację pozytywnie jeśli chodzi o wybór władz, którym się potem podporządkuje społeczeństwo. Zauważa, że wtedy ok. 50% głosujących nienawidzi danego prezydenta - ale wszystko odbywa się przynajmniej pokojowo. Ja natomiast jestem zwolennikiem prawa wyborczego podobnego do prawa jazdy - dla nielicznych, obeznanych, po zdanym egzaminie i za pewną jednorazową opłatą (jak to było u początków istnienia USA) - wtedy wiemy, że nie głosuje byle kto, tylko ktoś, kto się zna i komu zależy na tym, żeby móc współdecydować o losach kraju.

    ACTA nie obejmuje USA i Polski na równym poziomie, natomiast USA i UE jak najbardziej. Stąd także płynie nacisk, poza tym PE będzie decydował za kraje członkowskie.

    Zbrodniczość Unii Europejskiej polega na tym, że jest to po prostu farbowany lis. W szkołach indoktrynowano nas o wspaniałości demokracji i Unii Europejskiej, tymczasem dzisiaj szydło wychodzi z worka. Zbrodniczość nie wynika jedynie z tego kłamstwa, ale także z tego, że UE mało już ograniczania naszej wolności gospodarczej i bierze się już za wolność osobistą. Poza tym zamach na suwerenność narodów również sam w sobie jest zbrodniczy, szczególnie jeśli dokonywany przez ludzi deklarujących się demokratami (w którym to ustroju suwerenem jest naród, a nie urzędnicy centralni).

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam, Pawle, twoje stanowisko wobec systemów wyborczych i demokracji w ogóle ;-) Zresztą, niedawno o tym pisałeś. Ja się z tobą zgadzam, ze sam udział w wyborach winien być płatny. Sądzę, że takie 'wpisowe" nie musiałoby być wysokie. Wystarczy, ze ustalono by go na jakieś 20-30 PLN. Wtedy człowiek swój głos zaczyna szanować a same pieniądze przydadzą się do finansowania samych wyborów. To jest jasne i proste. Jednakże nie wiem, w jaki sposób wyłonić, powiedzmy z 30 milionów obywateli danego kraju tych, którzy będą mogli udział w wyborach wziąć. No bo postanawiamy, że nie wszyscy dostąpią tego zaszczytu? Sam cenzus majątkowy nie wydaje mi się wyjściem właściwym. Musiałby być ustalony na dość wysokim poziomie a to mnie nie przekonuje, bo nie jedynie o umiejętność "robienia" pieniędzy chodzi. Lepszym rozwiązaniem, jawi mi się jakiś rodzaj egzaminu, testu, który obywatel musiałby zdać, by móc głosować. Tyle tylko, ze na czym by ten test miał polegać, kto by go przygotowywał, czy zdawałoby się go raz w życiu czy też co jakiś okres czasu, kto by weryfikował wyniki etc. Prawdę powiedziawszy, na dzień dzisiejszy, nie wiem jakby się tu do tego zabrać. A co z wiekiem wyborców i wybieranych, czyli z aktywnym i biernym prawem wyborczym ? No bo chyba pozostawilibyśmy prawo wyborcze paniom i kolorowym? ;-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Natomiast co się tyczy demokracji w samej Unii Europejskiej, to można śmiało powiedzieć, dość eufemistycznie, że Unia cierpi na deficyt demokracji. Zwłaszcza w ostatnich kilkunastu latach, tzw. formuła Lincolna, wedle której demokracja to rządy ludu, przez lud i dla ludu, znajduje bardzo słabe odzwierciedlenie w mechanizmach decyzyjnych nowego europejskiego państwa.
    Przede wszystkim nie ma owego ludu, bo i Unia nie jest państwem narodowym, w którym istnieje jakaś, przynajmniej minimalna (potrzebna do działania państwa demokratycznego) wspólnota interesów, tożsamość narodowa i kulturowa. Dla większości Europejczyków, sama Unia, jest instytucją obcą, z którą nie czują się emocjonalnie związani. To nie oni wpływają na działania superpaństwa, ale jacyś anonimowi urzędnicy publiczni, biurokraci, hen, daleko, w mieście Bruksela, którzy, razem z elitą "europejskiej" klasy politycznej i przedstawicielami wielkich, międzynarodowych korporacji, stworzyli państwo dla siebie samych. Ktoś może powiedzieć, ze przecież są wybory do Parlamentu Europejskiego (PE), w których obywatele mogą wybierać swoich posłów. Tak owszem, są, ale PE to ciało słabe i z gruntu niedecyzyjne. Natomiast organami, które kształtują poczynania Unii są takie niezależne gremia jak Komisja Europejska (KE), Europejski Bank Centralny(EBC), Rada Europy(RE) czy Trybunał Sprawiedliwości (TS), które NIE SĄ WYBIERANE BEZPOŚREDNIO przez obywateli a których legitymizacja ma bardzo wątłe podstawy i opiera się jedynie na fakcie, ze wyborcy w krajach Europy, zaufali takim a nie innym ludziom, którzy utworzyli takie a nie inne partie i sojusze i którzy, przynajmniej teoretycznie, już między sobą, wybrali przedstawicieli do niewybieralnych przez obywateli organów unijnych. Jeśli ktoś powie, ze sama KE kojarzy mu się z byłym sowieckim Komitetem Centralnym KPZR, to nie będe miał wyjścia i będe musiał się z nim zgodzić -- niezależna od wyborców, wybierana wedle Bóg wie jakiego klucza i nie dajaca się rozliczyć ze swoich poczynań. Ta ostatnia cecha, a w zasadzie wada, wspólna jest dla wszystkim organizacji unijnych.Niemożliwe jest rozliczenie (wyborcze, bezkrwawe) ich członków z podejmowanych decyzji.
    W dodatku, komitety, rady etc. obradują tajnie. Dopiero od niedawna, ujawnia się wyniki samych głosowań nad danymi ustawami, których przecież produkuje się rocznie setki. Tak wiec sam proces decyzyjny jest nieprzejrzystay i sprzyja rozmywaniu odpowiedzialności za klapy ustawodawcze. Sukcesy każdy przypisuje sobie, ale krach jakiegoś przedsięwzięcia można przypisać "tamtym", którzy nas przegłosowali. Jak łatwo się domyśleć, stan taki nie przeszkadza zawodowym politykierom unijnym, którzy w tym celowo (tak nalezy mniemać) stworzonym mętnym stawie, łowią swoje rybki.
    Można by jeszcze wiele pisać o wadach Unii Europejskiej w obecnym kształcie; o nepotyzmie, łapówkarstwie, wykluczeniu obywateli Europy z procesu decyzyjnego, braku obiektywnej kontroli nad wynagrodzeniami członków instytucji unijnych i finansowaniem partii politycznych, co owocuje krachem równości wobec prawa podatkowego, partykularnych interesach poszczególnych przedstawicieli damych państw, będących w sprzeczności z interesami całości.
    Ale nie temu miał służyć ten mój wpis. Chciałem jedynie zachęcić czytelników tego blogu, aby nie ustawali w trudzie i nie rezygnowali z poznawania mechanizmów, jakie rządzą Molochem, w którego łapy wpadła Polska. Ponieważ, jak pisał Sun Tzu:

    „Poznaj dobrze wroga i poznaj dobrze siebie, a w stu bitwach nie doznasz klęski”.
    Jeśli ignorujesz wroga, a dobrze znasz tylko swoje siły, masz równe szanse˛ na zwycięstwo i przegrana.
    Jeśli nie liczysz się ani z siłą wroga, ani tez nie znasz własnej siły, możesz być pewny, że poniesiesz klęskę w każdej bitwie."

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak z innej beczki, "Babciu" ;-)
    Coś mi się zdaje, ze forum "elibertarianie" już chyba klapnęło na dobre? ;-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki Czytelnik to skarb :)

    Elibertarianie klapnęli, bo erepublik się stoczyło (nawet ja dwukliczę). Poza tym wszystko odbywa się teraz na IRCu.

    OdpowiedzUsuń
  9. forum, nawet ciekawe dyskusje mieliście :D

    Jak o Unii, to przypomniało mi się - konkurs przedmiotowy z WOSu dla gimnazjum (woj. śląskie):
    "10. Polska w Unii Europejskiej. Uczeń:
    (...)formułuje własne zdanie na temat korzyści, jakie niesie ze sobą członkostwo w Unii Europejskiej."
    Własne zdanie na temat korzyści? No cóż, moje zdanie na temat wszystkich korzyści jest takie, że są fajne, bo jakie mają być? :P

    ZbigniewZ (:P)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i ciekaw jestem, jakie korzyści uczniowie wymieniali? Zdradzi nam Pan, panie kolego, tę tajemnicę? ;-)
    Ja tylko pokuszę się o zgadywankę i "strzelę", że mogły to być argumenty w rodzaju takiego, iż można, dzięki Unii, swobodnie podróżować po krajach Wspólnoty?
    Problem w tym, ze ludzie w takim XIX wieku, w czasach królowej Wiktorii, również mogli podróżować po całej Europie, uczyć się, handlować etc. A nie istniało wtedy superpaństwo z konstytucją-cegłą. Jak to możliwe? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zresztą, Strefa Schengen jest niezależna od UE. Szwajcaria czy Norwegia są w Schengen, ale nie są w UE. Dania jest w UE, ale ostatnio wystąpiła ze Strefy Schengen. Ale na WOSie oczywiście wciskali nam kit o zniesieniu kontroli na granicach. Jak ci nauczyciele spojrzą nam teraz w oczy - nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pytasz jak spojrzą? Hmmm...

    Przepraszam czytających przypadkowo ten post nauczycieli, bo nie chciałbym być niesprawiedliwy czy uogólniać, tym bardziej, że moja mama to emerytowana nauczycielka, ale moim zdaniem, zawód nauczyciela, na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, systematycznie tracił na prestiżu i jednocześnie ulegał pauperyzacji, głównie tej intelektualnej. Natomiast sami nauczyciele stawali się konformistami. Kto lub co ponosi winę za taki stan rzeczy? Twierdzę, że odpowiedzialnymi są tu: ustrój komunistyczny, który premiując zasadę "mierny, wierny, ale bierny", również i w szkolnictwie odcisnął swoje piętno, szczególnie na tych młodych nauczycielach, którzy powoli zaczęli zastępować generację nauczycieli przedwojennych (obojętnie o jakim finalnym światopoglądzie politycznym - data urodzenia jednak idzie w parze z jakością...) a także, i to w porównywalnym stopniu, rządy III RP, składające się z tumiwisistów i karierowiczów w rodzaju obecnego premiera, którzy dzięki Okrągłemu (niektórzy mówią Kanciastemu ;-) ) Meblowi doszli do władzy i zaczęli, pod dyktando "starszych i mądrzejszych" (że posłużę się arcytrafnym określeniem stosowanym przez pana Stanisława Michałkiewicza) radośnie i bez jakiejkolwiek refleksji, decydować o sprawach tak doniosłych jak los narodu.
    Summa summarum, u podłoża tej katastrofy i tak są ci sami ludzie, którzy ścigając Ludwika XVI zdążającego do Varennes, zakończyli jego, w ostatnich latach życia już żadne, panowanie we Francji a z górą sto lat później, rozpoczęli wielki, zbrodniczy eksperyment nazywany Rewolucją Październikową.

    Wracając do pytania prowadzącego ten zacny blog. Otóż, Pawle, Oni spojrzą Wam w oczy bez jednego mrugnięcia. Dlatego, ze większość i tak już nie pamięta co mówiła a jeśli nawet, to i tak nie przywiązują do tego wagi.
    Współczesny człowiek, zwłaszcza ten muśnięty oddechem socjalistycznej Bestii, to naprawdę, że użyję określenia użytego przez Aleksandra Zinowjewa i spopularyzowanego przez śp księdza Tischnera, gatunek homo sovieticus. Produkt systemu socjalistycznego/komunistycznego, interwencjonistycznego - niech każdy wybierze takie określenie, jakie mu pasuje. W gruncie rzeczy, nie ma między nimi żadnej różnicy.

    Ale my się nie cieszmy naszym "zrozumieniem". Bo zawsze istnieje ryzyko, o którym pisał Gogol w "Rewizorze":

    "Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie..." ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy było referendum przystąpienia Polski do ue to kończyłem szkołę średnią na szczęście nie było u mnie w szkole indoktrynacji ue jedynie może w młodszych klasach.Może dlatego,że uczyli mnie nieco starsi nauczyciele od poglądów jak ja to się mówi kato-lewica po jakiś,którzy z sentymentem wspominali prl (dlatego bo byli młodsi w tamtym czasie tak jak ja wspominam z sentymentem lata 90 choć też to były niełatwe czasy jak dzisaj).Być może też przez specyfikę szkoły ta szkoła to był Rolnik dziś chyba jakieś liceum profilowane czy jakoś tak ale np słyszałem w tamtym czasie w liceach dochodziło do potwornych rzeczy jeżeli chodzi o indoktrynacje ue.Dobrze,że ten twór już ginie na naszych oczach jakim jest ue.

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.