24 lutego 2011

Najlepsza "ideologia" dla rozwoju społeczeństw Cywilizacji Zachodu

Na wstępie chciałbym bardzo prosić o codzienne głosowanie na Siedlce w konkursie Monopoly. Jeśli lubisz mojego bloga, pomóż mi umiejscowić Siedlce na planszy gry "Monopoly" :-)

Jestem wdzięczny za głosowanie tutaj: http://www.monopoly.pl/

http://www.facebook.com/event.php?eid=152527571472355 - akcja na Facebooku (niniejszym wypełniam zobowiązanie zawarte w moim komentarzu do wydarzenia... swoją drogą komentarzu uszczypliwego wobec "władz", ale skoro dają tyle powodów...)



**************************************************

Najlepsza ideologia dla rozwoju społeczeństw Cywilizacji Zachodu


Europa poprzez wieki zmieniała ogólnie preferowane sposoby kierowaniem państwa, sprawowania rządów, ustanawiania prawa, czy nawet wychowywania dzieci. Wśród różnorodności, główne nurty ewoluowały, dzieliły się i łączyły ze sobą, rywalizowały, upadały i powstawały nowe. Począwszy od pierwszych społeczności i rozwoju kultury grecko-rzymskiej, poprzez jej kryzys i przechowanie w średniowiecznych klasztorach dla rozkwitu renesansu, aż po współczesność, obserwujemy swoistą bazę, na której dorobku i doświadczeniach warto budować przyszłość. Oprócz tego, warto obserwować rozwój, zastosowania i efekty różnych rozwiązań stosowanych w innych rejonach świata, choć należy pamiętać o szczególnej roli charakterystyki danych społeczeństw, ich historii, obyczajów, kultury i mentalności. Wielkie znaczenie ma tutaj również stopień zaawansowania technologicznego i ekonomiczno-społecznego. Sami Europejczycy, wraz z zasiedlonym przez nich Nowym Światem, są bardzo zróżnicowani, często nastawieni antagonistycznie wobec siebie nawzajem, toteż wyjątkowo ciężko byłoby ustalić jeden określony model dla całej tej strefy. Trzeba więc liczyć się z tym, iż poszczególne społeczności będą wolały rządzić się "po swojemu", bez względu na stopień globalizacji. W dobie ścierania się różnych cywilizacji na polu państw multikulturowych wyraźnie widać, iż asymilacja i tworzenie kultur pośrednich nie jest już tak łatwe jak to bywało w zamierzchłych czasach. Wbrew pozorom, stopień rozwoju technologicznego i - przede wszystkim - komunikacyjnego, utrudnia te procesy. Kręgi kulturowe nie są już dziś przypisane ściśle do danego regionu na świecie, a dotyczą każdej jednostki z osobna. Zmienić kulturę społeczeństwa jest znacznie łatwiej, niż zmienić kulturę pojedynczego człowieka. W wyniku wielkich różnic, szuka on "swoich", występuje więc tzw. "moralnośc klanu" (który to "klan" zawiera w sobie ludzi o różnych poglądach, nawet w obrębie jednej partii politycznej) blokująca rozwój i pokojowe współistnienie, a w przypadku grup rządzących - niejasność planów, a co za tym idzie - utrudnioną możliwość oceny ich realizacji.

Uważam, że tak samo jak w przypadku kultury, ideologia nie wiąże się z danym społeczeństwem tak silnie jak niegdyś. W wyniku wielkiego dostępu do informacji, komunikacji między ludźmi na całym świecie, oraz mnogości samych nurtów, ideologia także ogranicza się w podobnych nam społeczeństwach wyłącznie do jednostek z osobna. Podziały w rodzinie nie dotyczą dziś już jedynie kwestii ideologicznych, ale również kulturowych czy nawet religijnych. Podkreślanie różnic prowadzi tworzenia się stereotypów, a te prowadzą do konfliktów zarówno między jednostkami, jak i między grupami społecznymi czy nawet całymi narodami. Chcąc ich uniknąć, ludzkość musi podjąć drogę, jaką nie szła jeszcze nigdy - drogę bez ideologii.

Bazując na doświadczeniach, tworzy się wielkie rzeczy. To właśnie doświadczenia i wyciąganie wniosków umożliwiają rozwój ludzkości, od kiedy tylko był on możliwy. Począwszy na zwykłym uczeniu się na błędach, a skończywszy na umiejętnym prognozowaniu skutków naszych rozwiązań, mamy w rękach narzędzie, które może umożliwić optymalny postęp przy jednoczesnym zachowaniu środków ostrożności. Należy pamiętać, iż nadmierny obskurantyzm oznacza ciągły spadek jakości życia. Natomiast nadmierne nastawienie na innowacyjność grozi konsekwencjami, które nie zostały przewidziane z powodu ciągłej pogoni za progresem. Można to odnieść do niemal każdego osiągnięcia człowieka, począwszy od łuku czy prochu strzelniczego, poprzez energię atomową, kończąc np. na metodzie in-vitro. Idąc zbyt wolno, pozwolimy wyprzedzić się przez innych, a sami większą część czasu spędzimy na samym dążeniu do celu, czasem nie osiągając go. Natomiast biegnąc na oślep możemy się przewrócić i czasem nawet zginąć. W drugiej połowie XX wieku ludzkość stała na krawędzi, z której mogła spaść w otchłań niebytu. Nie spadła jednak, gdyż miała dostateczną kontrolę nad tym, co wytworzyła. Jednak, pewnego razu, w wyniku ślepej gonitwy za postępem, może stworzyć - lub już stworzyła - coś, co wymknie się spod kontroli. Dzieła takie jak Wielki Zderzacz Hadronów mogą być dla nas zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, jeśli chodzi o wiedzę opinii publicznej na temat osiągnięć technologicznych ludzkości. Ryzyko powstania tzw. "czarnej dziury" w WZH jest realne, a opcja "wczytania gry" - przynajmniej na razie - z realnością nie ma wiele wspólnego. Mówi się, iż naukowcy chcą w ten sposób poznać Boga, choć ten ciągle im przeszkadza poprzez groteskowe wypadki (vide kromka chleba upuszczona przez mewę w witalnym punkcie WZH).

Pojęcie Boga odgrywa znaczącą rolę w historii i kulturze ludzkości. Dziś w naszym kręgu cywilizacyjnym nie używa się już na szczęście Boskiego majestatu w charakterze legitymizatora władzy określonej jednostki, nie usprawiedliwia się tzw. "Deus Vult" (Wolą Boga, "Gott mit uns") zbrodniczych czynów. Wolę Boga zastąpiła dziś racja stanu lub na pewien sposób określona misja, np. walka ze światowym lub krajowym terroryzmem. Dowodzi to faktu, iż ideologia i wszelkie jej składowe często są wykorzystywane do usprawiedliwiania dążenia do zaspokojenia interesów egoistycznych, przez co stają się brudne. Należy zachować świętości i wartości od traktowania ich w charakterze narzędzia. Dlatego też należy uwolnić Kościół od spraw politycznych. Wbrew twierdzeniom, że Kościół miesza się do państwa i psuje je, to właśnie ten związek szkodzi mu najbardziej, czyniąc z wiernych raczej wolnych słuchaczy, niż prawdziwych chrześcijan. Prywatnie wolałbym, gdyby moich współwyznawców było dziesięć razy mniej, ale za to dziesięć razy bardziej postępujących w zgodzie ze swoją wiarą, niż ludzi dwulicowych i nastawionych rytualistycznie do religii, brudząc zarówno ją, jak i samych siebie. Sytuacja ta ma miejsce, podczas gdy w innych rejonach świata wielu ludzi cierpi prześladowania za sprawy, na które nie miało wpływu. Dobrym czynem byłoby temu zapobiec, jednak aby tego dokonać, trzeba wpierw oczyścić samych siebie. Należy wyjąć z oka biblijną belkę, parafrazując słowa księdza Robaka z "Pana Tadeusza" A. Mickiewicza: "Przed ucztą potrzeba dom oczyścić ze śmieci/Oczyścić dom powtarzam, oczyścić dom, dzieci!". Dopiero wtedy możemy mieć względną pewność, iż to, co robimy, robimy słusznie i zamiary deklarowane pokrywają się z tymi rzeczywistymi.

Zamiary władzy często spowite są mgłą tajemnicy, dzięki której często w ogóle mogą być osiągnięte. Różne systemy w różnym stopniu umożliwiają wykonanie poszczególnych typów zamiarów. Najpowszechniejsze są zamiary egoistyczne i to one są najbardziej szkodliwe dla społeczeństw. Istnieją ideologie, które ograniczają możliwość ich realizacji, aczkolwiek zamiast ideologii warto wprowadzić system oparty po prostu na doświadczeniach ludzkości, oraz na wiedzy o samym człowieku, poprawiony o warunki lokalne. Człowiek jako istota jest czymś z natury złym - w przeciwnym wypadku nie czułby pokus, którym tylko czasami jest w stanie się przeciwstawić. Nie można więc opierać systemu na bezpodstawnym zaufaniu. Zamiast tracić środki na wykrywanie i karanie nadużyć (wykrywanie jeszcze się zdarza, choć z karaniem bywa różnie) lepiej po prostu uniemożliwić sposobności do nadużyć lub uczynić je nieopłacalnymi. Naturalnie, chodzi wyłącznie o te nadużycia, które szkodzą innym podmiotom niż sam winowajca. Świadomie ryzykując własne (pod warunkiem, że tylko własne) życie człowiek nie powinien ponosić za to odpowiedzialności karnej.

Wyeliminowanie sposobności do nadużyć niemal z definicji eliminuje większość znanych nam ustrojów. W demokracji grupie rządzącej zależy głównie na poparciu i ewentualnej reelekcji, a będąc świadomej o względnej krótkotrwałości sprawowania przez nią rządów nastawiona jest na wyciągnięcie jak największej korzyści dla siebie samej, często kosztem społeczeństwa, które w dodatku pozbawione jest marzeń o planach wybiegających daleko w przyszłość. Demokracja cechuje się również rozproszeniem odpowiedzialności za porażki, a także niesprawiedliwym ważeniem zasług. Wiele podmiotów nie posiadających odpowiedniej wiedzy ma możliwość decydowania o losach kraju, zmuszając mniejszość do poniesienia kosztów ich wyborów (choć demokracja z założenia ma chronić mniejszości), czasami są oni wręcz zachęcani do udziału w wyborach. Także sami kandydaci nie wiedzą o tajnych zamiarach danego państwa, często są wspierani przez grupy lobbujące, często zagraniczne, co zazwyczaj ma zgubne skutki. Dalszym ustrojem, który stwarza zbyt wielkie pole do nadużyć jest socjalizm, choć nie z punktu politycznego, a ekonomicznego. Zmuszanie obywateli do płacenia dużych podatków oznacza ich zubożenie i mniejsze możliwości rozwoju. Wielkie ilości środków w rękach tych, nad którymi de facto nie ma kontroli, stwarzają dla nich wielką pokusę do ich defraudacji, stosowania przywilejów prawnych wobec swojego "klanu", czy też uciekania się do tzw. "legalnej korupcji". Socjalizm z czasem zaczyna tracić tak cenne poparcie również wśród warstwy teoretycznie uprzywilejowanej, co widzę po sobie. Dodatkowo, podatek dochodowy karze za pracę, a podatek progresywny karze na swój sposób ludzi, którzy są bardziej przedsiębiorczy. Odbieranie części wypracowanego kapitału jest karą. Zasiłki dla bezrobotnych uczą lenistwa. Cytując laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Miltona Friedmana: "Jeśli odbieracie pieniądze ludziom za ich pracę, a płacicie ludziom za to, że nie pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie". Nadużycia są również ryzykiem w przypadku dyktatur (w praktyce tożsamych z oligarchiami), jednak w przypadku takiego systemu zwyczajnie nie opłaca się działać na szkodę państwa, które jest de facto własnością dyktatora i nie ma określonego limitu czasowego tejże własności. Cytując współczesnego polityka polskiego, Janusza Korwina-Mikke: "Dyktatura może być dobra lub zła. Demokracja jest zawsze głupia".

Pojęcie dyktatury kojarzy się pejoratywnie, głównie za sprawą takich osób jak Józef Stalin, Mao Zedong, Pol Pot czy Adolf Hitler. Jestem jednak pewien, że przyszłe pokolenia będą nienawidzić demokracji w równym stopniu, jak dzisiejsze nienawidzi dyktatury. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt sprawowania władzy bez zbytniego martwienia się o poparcie społeczne, gdyż państwa autorytarne cechują się tym, że społeczeństwo nie zajmuje się powszechnie polityką i nie ma na nią wpływu. Kwartet wymieniony na początku tego akapitu kierował państwami totalitarnymi, w których uczestnictwo w życiu politycznym było czymś obowiązkowym, a kontrola jednostki i jej zniewolenie były - jak sama nazwa wskazuje - totalne, albo dążyły do tegoż poziomu. Władza autorytarna może skupić się na działaniach długoterminowych, nawet tych na krótką metę niepopularnych, poza tym gwarantuje stałość rozwoju państwa w określonym kierunku, w sposób pragmatyczny i merytoryczny, w oparciu o wiedzę, która w kluczowych sprawach musi pozostawać niejawna i funkcjonować jedynie w zamkniętym obiegu. Przyjmuje na siebie pełną odpowiedzialność za swoje czyny i za ich wyniki. W przypadku monarchii, osoba rządząca jest od najmłodszych lat przygotowywana do rządzenia państwem, co czyni z niej lepszego polityka niż byłaby po ukończeniu np. państwowej szkoły i wygranej w demokratycznych wyborach. Jednak ze względu na ryzyko związane z odziedziczeniem władzy przez osobę nie nadającą się do tego, należy usystematyzować pewien tryb jej wybierania. Z racji tego, iż rozwój i różne sytuacje wymagają odrębnych rozwiązań i podejmowania szybkich, stanowczych działań, trzeba maksymalnie uprościć procedury prawne i wykonawcze.

Ustrój, który dopuszcza najmniej okazji do nadużyć, nazywa się republiką. Republika, w przeciwieństwie do innych ustrojów, to rządy prawa (a nie rządy ludu czy odmian dyktatur i oligarchii). "Bez prawa nie ma wolności" - mówi greckie przysłowie. Oczywiście, istnieją społeczności, gdzie prawa nie ma, a ludzie rządzą się sami bez niego i występuje zjawisko "uporządkowanej anarchii" tak jak to jest w Somalii. Jest to kraj lepiej rozwijający się niż inne, startujące z tego samego poziomu w 1991r. (kiedy to w wyniku rewolucji obalono socjalistyczny rząd Somalii). Jednak specyfika tamtej społeczności (głęboko zakorzenione tradycje klanowe, powszechna samoobrona lub wynajmowanie "szeryfów" do ochrony) nie znajduje pokrycia w Cywilizacji Zachodu, opartej na prawie. Nauczeni doświadczeniami założyciele Stanów Zjednoczonych Ameryki nadali swojemu kraju Konstytucję. Ten akt prawny wystarczał do regulowania całego porządku, gdyż zawierał pewne uniwersalne pryncypia, których egzekwowanie oceniali niezależnie wybierani sędziowie, w sposób jednogłośny. Republika (łac. res - rzecz, publica - wspólna) oznacza prawo, które w odpowiedni sposób ogranicza rząd, a ludzi pozostawia samym sobie. Oczywiście, republikę znowóż można nazwać ideologią, jednak kwestia zastosowania państwa prawa jest zbyt wąska na te określenie. Prawo do uczciwego procesu, rządy oparte na obiektywnym prawie, a nie na interesach rządzących - oto, co zaprezentował Solon i co przyswoili Rzymianie zanim jeszcze przeszli w demokrację, potem anarchię, aż do oligarchii - tyranii elit pod szeregiem cezarów - aż do niechybnego upadku.

Każda społeczność i każdy człowiek decyduje najlepiej o tym, co sam posiada, w czym sam żyje, oraz o tym, co dotyczy bezpośrednio jego samego. Dlatego też wolność osobista powinna być dobrem najwyższym, zgodnie z zasadą "wolność Twojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność mojego nosa" - i to zarówno w wymiarze społecznym, jak i ekonomicznym. Jest to ważne szczególnie z punktu widzenia obowiązkowej edukacji do określonego roku życia, czego wymaga (nieskutecznie) demokracja, jeśli chce być kierowana przez ludzi posiadających jakiekolwiek wykształcenie. Jednak wola człowieka często wygrywa z odgórnymi regulacjami i nic nie sprawi, aby osoba żywiąca szczególną niechęć do nauki zmieniła swoje nastawienie, tym bardziej przy publicznym systemie edukacji, gdzie nie liczą się postępy i osiągnięcia pojedynczego człowieka, a sama liczba uczniów. Z tej przyczyny występuje zjawisko nazywane przeze mnie "inflacją wykształcenia", gdzie poziom wykształcenia, z racji średniego poziomu uczniów, systematycznie opada, a wraz z nim możliwości rozwoju jednostek bardziej utalentowanych i chcących korzystać z nabytej wiedzy. Coraz większe kwalifikacje potrzebne są do wykonywania tych samych prac, zwiększa się bezrobocie i dochodzi w końcu do sytuacji, gdzie nie opłaca się edukować, gdyż lepiej od razu jest podjąć działalność zarobkową. Jednak edukacja jest obowiązkowa - i koło się zamyka. Wolność wymusza nierówność, a równość blokuje wolność. "Równanie w dół" jest mimo wszystko także niesprawiedliwe, ponieważ każdy wie najlepiej, co dla niego samego będzie odpowiednie, a podejmując się (z konieczności) nauki, opóźnia innych. Jest ono również - co oczywiste - nieproduktywne i marnuje czas i środki wielu osób. Aby położyć kres takiemu stanowi rzeczy, trzeba zdecydować się na zniesienie obowiązku powszechnej edukacji, a z czasem umożliwić większą konkurencję między szkołami, w tym prywatnymi. Konkurencja na każdym polu poprawia jakość usługi i obniża jej cenę, czasem też (zgodnie z krzywą Laffera) zwiększa zyski z ich prowadzenia. Jeśli chodzi o stosunki pracy, nie wolno ograniczać pracodawcy w żadnej dodatkowej mierze niż ta, która dotyczy wszystkich po równo. Każdy musi być równy wobec prawa, każdy ma też swobodę wyboru. Jeśli pracodawca nie zapewnia np. dobrych warunków pracy, to jest to indywidualną decyzją pracownika, czy będzie tam pracował i na jaką stawkę wynagrodzenia się zgodzi. Również z tego powodu jestem za zniesieniem płacy minimalnej. Wielu ubogich ludzi z chęcią podjęłoby się pracy o niskich zarobkach, jednak odgórne ograniczenia skazują ich na zasiłek, gdyż pracodawca nie może sobie pozwolić na tak duży wydatek za tak niewielką pracę. Bez pracy człowiek czuje się niepotrzebny, zatraca sens życia, rozleniwia się - a sama praca uszlachetnia, uczy systematyczności i nowych umiejętności - a co najważniejsze, wzbogaca i pozwala wzbogacać się innym.

W społeczeństwie każde wykształcenie i każdy zawód są potrzebne. Tworząc jednolitą, szarą masę, stworzy się ludzi "od wszystkiego i do niczego", co jest wysoce nieproduktywne i wręcz niebezpieczne. Dlatego właśnie taką wielką wagę ma u człowieka wolność do samodzielnego kierowania własnym życiem i należy mu w tym nie przeszkadzać. Piramida zawsze powinna być najszersza u podstawy. Wielką rolę odgrywa właściwe wychowanie, w odpowiednio licznych grupach równających korzyści ekonomiczne i jakościowe, uwzględniających doświadczenia historii wychowania i stosując np. muzykę jako środek do tworzenia szerokiego i łaknącego doskonalenia się nastawienia do świata. Słowa Seneki mówią: "non scholae, sed vitae discimus" - nie dla szkoły, lecz dla życia się uczymy. Należy wskazywać dzieciom realne korzyści, jakie otrzymują poprzez zyskiwanie określonych umiejętności, oraz zrezygnować z tych, które nie mają żadnego zastosowania w przyszłości. Jak mawiał Hipokrates: "Po pierwsze - nie szkodzić". Dodam, że po drugie - nie marnować. Urzędnik centralny, nawet gdyby chciał, nie może określić sytuacji tak dokładnie jak urzędnik miejscowy, dlatego też władza centralna powinna scedować większość praw na rzecz samorządów. Bez zbędnego obiegu środków, które po drodze są potrącane na pensje obsługujących je urzędników, nie tylko zatrzymamy ich większość w obiegu produktywnym, ale także pozwolimy samorządom lepiej określić lokalne potrzeby i realizować ich własne cele, ograniczając je tylko w kwestiach o wymiarze państwowym.

Państwo natomiast również nie powinno zrzekać się własnych praw na rzecz wyższych instytucji. Urzędnicy mający w garści całe narody, nie czując do nich przywiązania i z niepokojem odliczając dni do końca ich kadencji, na pewno nie poświęcą się wspólnemu dobru. Suwerenność danej jednostki daje możliwość, że będzie się ona rozwijała w stopniu optymalnym w kierunku, którego sama potrzebuje, a nie tym narzuconym przez kogoś innego. Inną kwestią jest integracja handlowa umożliwiająca przepływ kapitału bez żadnych ceł czy powiązań politycznych. Społeczeństwo - dziś globalne - z trudem może przeżyć bez współpracy całej ludzkości. Nawet zwykły ołówek nie powstałby, gdyby nie ciężka praca ludzi różniących się kulturą, wyznaniem, kolorem skóry, narodowością i językiem, gdyż grafit musiał być wydobyty w Chile, drewno ścięte w Brazylii, farba najtańsza była w Niemczech, a kauczuk, z którego zrobiona została gumka - w Malezji itd. Protekcjonizm, interwencjonizm i własność państwowa, mające za wszelką cenę utrzymać miejsca pracy i zyski dla państwa, powodują jednocześnie wzrost cen na rynku, podczas, gdy tańszy - ale niekoniecznie lepszy - towar mógłby stworzyć pożyteczną konkurencję stymulując zmianę produkcji na coś bardziej obiecującego. Warto docenić również rolę zysków z eksportu, a nie tylko z podatków. Dlatego wszelkie strefy wolnego handlu jaką była kiedyś np. Unia Europejska są przeze mnie mile widziane. Niestety, dziś UE to głównie ograniczenia handlowe i polityczne, podtrzymywane przez biurokrację pochłaniającą olbrzymie środki. W sytuacji, gdzie państwo miałoby mniejsze wydatki (chociażby w strefie administracyjnej), mogłoby pozwolić sobie na o wiele mniejsze podatki. Natomiast byli pracownicy tzw. "budżetówki" zaczęliby stymulować inne gałęzie gospodarki swoimi zasobami ludzkimi jak i popytem (w końcu oni także płaciliby mniejsze podatki). W społeczeństwie funkcjonuje tzw. "broken window myth" - "mit zbitej szyby", gdzie tworzone sztucznie miejsca pracy uważane są za coś dobrego. Kolejnym mitem jest pojęcie dobra wspólnego finansowanego ze wspólnych pieniędzy, gdyż te wspólne pieniądze pokrywają zazwyczaj wydatki, które ewidentnie nie służą tzw. wspólnemu dobru. Następnym znaczącym mitem jest przekonanie, że "darmowa", czyli państwowa, opieka zdrowotna, edukacja etc. są rzeczywiście darmowe - ludzie zapominają, skąd biorą się na to pieniądze (oczywiście z ich podatków, potrąconych o pensje dla aparatu biurokratycznego); oczywiście nie jestem wrogiem biurokracji pełniącej funkcję kontrolną czy też państwowych instytucji, natomiast stwierdzam, że nadmierne ich rozbudowywanie jest wybitnie szkodliwe dla społeczeństwa.


Powyższy system wiele ma wspólnego z konserwatywnym liberalizmem, czy też geolibertarianizmem-agraryzmem, ma elementy wspólne z anarchokapitalizmem czy kapitalizmem dyktatorskim. Jednak są to ideologie, a należy pamiętać, że jeden ukuty model nie może funkcjonować sprawnie w tak różnorodnym kręgu cywilizacyjnym. Zbyt wiele zależy od różnorakich czynników, by dostosowywać społeczności rozległego terenu pod model ułożony w kraju, który ścierany jest w różnych kręgach kulturowych, na dodatek przez prostego studenta. To, co powinno łączyć społeczeństwa w obrębie danej cywilizacji, to zbiór podstawowych wartości, na których same będą suwerennie budować modele najbardziej dla nich odpowiednie. Tymi wartościami są wg mnie: wolność, własność, suwerenność, samorządność, państwo prawa, zasada domniemania niewinności, przewidujący charakter działań, umiar i dobroć.

Patrząc na swój kraj, wraz z resztą naszego kręgu cywilizacyjnego, w miarę upływu czasu z coraz większym trudem mogę dostrzec którąkolwiek z tych wartości... Marzę, że kiedyś się to zmieni. Będę ciężko pracował nad tym, aby uchronić Polskę, a być może i całą naszą cywilizację, od podzielenia losów starożytnego Rzymu. Jestem dumny z napisania tej pracy, gdyż ona również jest elementem, który może pomóc w realizacji tego marzenia.



***********************************************
Mam nadzieję, że było jasno i przejrzyście, a czytało się przyjemnie. A co Wy o tym sądzicie? Zapraszam do komentowania!

5 komentarzy:

  1. Za długie. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dzieła takie, jak Wielki Zderzacz Hadronów, mogą być zaledwie widocznym dla opinii publicznej wierzchołkiem lodowej góry. Ryzyko powstania tzw. "czarnej dziury" jest realne, choć opcja "wczytania gry" - bynajmniej narazie - z realnością nie ma wiele wspólnego."
    Nie dość że niezrozumiałe, to jeszcze z 2 błędami - coś słabo się przyłożyłeś do tej pracy ;P

    "Prywatnie wolałbym, gdyby moich współwyznawców było dziesięć razy mniej, ale za to dziesięć razy bardziej postępujących w zgodzie ze swoją wiarą, niż ludzi dwulicowych i nastawionych rytualistycznie do religii, brudząc zarówno ją, jak i samych siebie."
    Już nie agnostyk?

    OdpowiedzUsuń
  3. "Bynajmniej" hahaha :D A sam poprawiam innych - już poprawiam całe zdanie, dzięki!

    Agnostyk może trochę, ale tylko dlatego, że nie "wiem", że Bóg istnieje. Nie wiem, ale za to wierzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgodzę się z Panem "lukasznaw", że tekst jest za długi. Ale troszkę go rozumiem... W czym rzecz?
    Pawle, starałeś się wszystkie swoje przemyślenia i uwagi na temat modelu idealnego państwa przyszłości, zmieścić w jednym artykule. Sądzę, że ze względu na złożoność zagadnienia i aby ułatwić czytelnikom percepcję moich przemyśleń, rozbiłbym artykuł na kilka rozdziałów. Ale to tylko luźna uwaga z gatunku redakcyjnych ;-)
    Siłą rzeczy, z powodu ilości wątków poruszonych w tekście, nie ustosunkuję się teraz do wszystkich. Zresztą, w wielu sprawach zgadzam się z tobą. Najprawdopodobniej, pod twoją analizą, będą się pojawiać kolejne komentarze, poruszające poszczególne zagadnienia.
    Ja bym chciał tylko zwrócić uwagę na rolę religii w państwie przyszłości, a precyzyjnie mówiąc, na rolę Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Dlaczego akurat tego? Już wyjaśniam.
    Piszesz, ze /.../ należy uwolnić Kościół od spraw politycznych." No fajnie, nowocześnie... ;-)
    Tylko weź pod uwagę taką rzecz, iż wielkie hmmm... wyznania, a takim jest Kościół Rzymski, ma tak bardzo rozwinięte nauczanie społeczne, naucza o tak wielu rzeczach dotyczących samego człowieka, jego postępowania, umysłowości etc., ze, siłą rzeczy, zawsze będzie "ingerował w politykę". Moim zdaniem, im większa waga nauk, przez dany kościół głoszonych, im bardziej są one trafne (w odniesieniu do osoby ludzkiej i procesów społecznych), tym większy wpływ dana religia będzie miała na życie w państwie. Tak to już jest skonstruowane ;-)Nic na to się nie poradzi. Przecież religie tworzą cywilizacje, budują dla nich fundamenty.

    P.S.
    I jeszcze jedno. Też taka "redakcyjna" uwaga ;-) Piszesz:

    "Chcąc ich uniknąć, ludzkość musi podjąć drogę, jaką nie szła jeszcze nigdy - drogę bez ideologii."

    A w tytule masz:

    "Najlepsza ideologia dla rozwoju społeczeństw Cywilizacji Zachodu."

    Nie wiem, może źle zrozumiałem? ;-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisząc o Kościele Katolickim i polityce miałem na myśli przede wszystkim przyziemne aspekty tej ostatniej. Oczywiście, bardzo dobrze, że powstały nauczania Leona XIII, czy chociażby Jana Pawła II. Sporo z nich tutaj zaczerpnąłem, szczególnie jeśli chodzi o katolickie wartości i personalizm. Dlatego bardziej przychylałbym się do stwierdzenia, żeby Kościół wpływał na filozofię i myśl polityczną, a nie bezpośrednio na politykę. Tym niech się zajmą wyznawcy, żeby nie szufladkować określonych wartości i nie ułatwiać tym samym w stawianiu ich w świetle "przestarzałości" i "zaściankowości". Poza tym chcę, żeby wiara nie była czymś przymuszonym. Sakrament taki jak bierzmowanie obecnie nie spełnia swojego zadania - wręcz przeciwnie... Dlatego wolałbym, żeby każdy sam podejmował decyzję, czy być częścią Kościoła, czy nie. Na pewno byłby on wtedy lepszy, prawdziwszy, a nie wyłącznie rytualistyczny. Nie chcę, żeby rodzina była w kościele na Mszy po to, żeby zobaczyć, jak się sąsiedzi poubierali, a po powrocie pokłócić się o byle co. Często tak niestety jest. Gdyby ludzie stosowali się do kazań, byłoby inaczej - ale kto słuchałby kazań, jeśli byłby tam z przymusu społecznego (mody, rytuału)?

    Tytuł miał być zachęcający, a stwierdzenie o braku ideologii miało być szokujące, odkrywcze i piekące w mózg :)

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.