27 listopada 2011

Kara śmierci - c.d.; Pobór do wojska + filmik

W związku z żywą dyskusją, jaka została wywołana moim poprzednim wpisem, muszę pogłębić temat kary śmierci. Wyszedł mi dość długi tekst, ale chyba warto przeczytać.


Kiedyś rzeczywiście uważałem, że zamiast kary śmierci powinno się stosować roboty przymusowe o zróżnicowanej długości - w przypadku tych szczególnie okrutnych, praca aż do śmierci. W ten sposób nie dość, że taki więzień utrzyma się "sam", to jeszcze nadwyżkę będzie się przeznaczało na wypłatę dodatkowych odszkodowań na rzecz rodzin osoby zamordowanej. Nikt mi takiego rozwiązania nie przedstawiał wcześniej, byłem z niego dumny. Jednak w miarę upływu czasu pojawiły się dodatkowe przemyślenia - i to właśnie w ich efekcie zmieniłem swój (nadal ambiwalentny!) stosunek do kary śmierci. Z jednej strony kara śmierci dla morderców jest dla mnie czymś skrajnie ostatecznym, ale koniecznym. Nie da się przecież wykalkulować ceny czy wartości życia ludzkiego. Ale, skoro decydujemy się na więzienie przestępcy w celi, to czy da się wykalkulować jego wolność, zdrowie, czas?

Pilnowanie więźnia niebezpiecznego stwarza nie tylko ogromne koszty, ale również niebywale wielkie zagrożenie dla samych pilnujących. Taki więzień nie ma przecież nic do stracenia - woli zostać zabity podczas próby ucieczki czy napaści na funkcjonariusza, niż tkwić w więzieniu i całe życie harować. Może być odbity przez swoich kolegów. Koledzy mogą porwać niewinnych zakładników żądając zwolnienia swojego ziomka. Między innymi dlatego Osama bin Laden (przynajmniej oficjalnie) został zabity i wrzucony do wody w nieokreślonym miejscu - żeby nikt nie chciał go wykupić życiem innych ludzi, żeby nie było takiego miejsca dla Al-Kaidy, jakim jest grób Rudolfa Hessa dla nazistów. W końcu, więzień może zachorować i w szpitalu wyrządzić krzywdę lekarzowi. Konwój i obstawa to wielki koszt i przede wszystkim dalsze i większe ryzyko dla niewinnych ludzi - pół biedy, jeśli chodzi o wycieczkę do gabinetu dentystycznego, ale co dopiero jeśli chodzi o wielomiesięczne leczenie w szpitalu.

A skoro taki więzień ma harować całe życie, to co jeśli nie będzie już zdolny do pracy? Państwo - czyli my - mamy go utrzymywać? Czy rodziny ofiar mają go utrzymywać razem z nami? Co gorsza - co jeśli po prostu nie zechce pracować? Zmusimy go do nieefektywnej i pełnej aktów sabotażu pracy? Kiedyś myśląc o tej opcji pomyślałem - po prostu nie damy mu jeść, albo damy tylko chleb i wodę oraz ciemną celę 2x2 metry. Ale czy to nie jest bardziej "okrutne i zezwierzęcone" od kary śmierci?


* * *
Zastanawia mnie zapalczywość, z jaką niektórzy "konserwatyści", którzy całkiem słusznie uważają, że tylko Bóg jest panem życia i śmierci, z jednej strony stanowczo bronią prawa do życia (słusznego!) osób jeszcze nienarodzonych, ostro sprzeciwiają się karze śmierci, a z drugiej strony popierają powszechny pobór do wojska. Pobór jest przecież formą podatku - i to skrajnie dokuczliwego, gdyż jest niewolnictwem i jednocześnie loterią między życiem a śmiercią. Większość amerykańskich ofiar rzezi w Wietnamie pochodziło z poboru, a przy tym większość z nich nie oddała ani jednego strzału. Jest to więc nie tylko pogwałcenie wolności osobistej człowieka, ale również marnotrawienie środków i energii pozostałych ludzi utrzymujących wyszkolenie i wysłanie takiego "żołnierza", oraz np. psychologów, którzy skłaniają takiego "żołnierza" do zabijania innych ludzi. Mamy więc grupkę rządzących, która wypowiada wojnę za innych ludzi i wysyła tychże ludzi, żeby za nich walczyli. Zazwyczaj wbrew ich woli, zazwyczaj na wojny potrzebne i opłacalne wyłącznie z punktu widzenia bankowców i konsorcjów zbrojeniowych. Czy oni także "bawią się w bogów"? Bez wątpienia tak, przez co popełniają zbrodnię nie tylko na wolności, własności i sprawiedliwości, ale także na życiu, zdrowiu i psychice ludzi, którzy w metryczkę mają wpisany niefortunny rok urodzenia.

Czy można więc powiedzieć, że taka Platforma Obywatelska bardzo słusznie zniosła przymusowy pobór do wojska? Cóż, ja myślę (może trochę złośliwie), że na pewno chcieli zaoszczędzić na osłabieniu naszego kraju (choć przez pomyłkę ;) zamiast osłabić - wzmocnili Polskę). Jednak jakość i powszechność sprzętu wojskowego, oraz żołd, stoją na niskim poziomie. Myślę, że tak samo jest z planami obronnymi, skoro nie potrafiono ułożyć sensownych planów anty-powodziowych. Naszym głównym mankamentem jest poleganie na NATO, które de facto nie zakłada, że pomoże nam w przypadku ataku (piąty artykuł waszyngtoński). W połączeniu ze stanem, w którym uczciwy obywatel ma utrudniony dostęp do broni - nasza obronność jest w stanie opłakanym. Żołnierze wolą służyć w Bundeswehrze, gdzie lepiej płacą, my sami natomiast nie jesteśmy w stanie zapewnić militarnej ochrony naszym miastom - a jeszcze wysyłamy żołnierzy do akcji okupacyjnych.

Wyższość służby ochotniczej nad poborem to materiał na książkę, dlatego pozostanę przy kwestii "bawienia się w bogów". Bez wątpienia można powiedzieć, że samobójcy usiłują przejąć władzę nad swoim życiem z rąk Boga do rąk własnych - i je zniszczyć. Ale co mamy powiedzieć o mordercach? Oni nie dość, że "bawią się w bogów", to jeszcze niszczą nie swoje, ale czyjeś - często niewinne - życie! Kto tutaj bawi się w Boga - zwolennicy kary śmierci, czy mordercy?


Jak brzmi piąte przykazanie? "Nie zabijaj" czy "Nie morduj"? Szukając odpowiedzi na te pytanie, warto postudiować teologię i porozmawiać z dowolnym księdzem, który miał styczność z kwestiami historii Kościoła. Razi mnie fakt, jak wielu katolików dało sobie sztucznie przebudować niektóre pojęcia (w mediach "radykalizm, fundamentalizm"... brak rozróżnienia między zabójstwem a morderstwem itd.) albo też dali sobie wpoić poczucie winy np. za Inkwizycję czy kolonizację - tymczasem powinniśmy być za to chwaleni, wystarczy przebadać te sprawy i zauważyć jasne, choć nie nagłaśniane fakty.




* * *
Nie mogę się również zgodzić z określeniem, że skoro popieram karę śmierci, nie mogę nazywać się katolikiem i niech sobie założę własną religię, skoro bawię się w Boga, bo dla każdego, nawet najgorszego przestępcy, jest szansa na nawrócenie. Tymczasem kara śmierci w katolicyzmie ma charakter egzekutywy, a nie kary na przyszłość. Ale jest też skutecznym "straszakiem", który ochroni życie innych osób, które mogłyby stać się ofiarami mordercy. Ich życie też jest ważne. Morderca ma owszem godność swojej Persony, ale taką samą godność mają też potencjalne ofiary tegoż mordercy. Co prawda, jeden nawrócony jest cenniejszy niż 99 sprawiedliwych, ale jeśli porównamy, ilu jest nawróconych, a ilu pomordowanych, to mamy tutaj już zupełnie inny kontekst, gdyż nie jest powiedziane, że jeden nawrócony jest cenniejszy niż utrata 99 sprawiedliwych.

Mogę przygotować oficjalne oświadczenie, że jestem gorącym zwolennikiem wprowadzenia w Polsce kary śmierci dla morderców i przedstawić je dyrektorowi Instytutu Teologicznego w Siedlcach. Jak myślicie, wyrzucą mnie? :) Wielu księży gorąco popiera karę śmierci - oni też nie są katolikami?

A co do "możliwości nawrócenia" - co się robi ze zdrajcą w wojsku? Stawia przed sądem wojennym i rozstrzeliwuje, czy przebacza i liczy się na jego nawrócenie, przy okazji grzebiąc kolejnych zabitych w wyniku zdrady własnych żołnierzy?

Owszem, katolik powinien przebaczać, ale odpowiada tylko za SIEBIE, nie za INNYCH. Dlatego nie mogę przebaczyć mordercy w czyimś imieniu!


W ten mój wywód niejako wpisuje się jakże niekatolicki Wojciech Cejrowski, który przedstawia sposób niemal maksymalnie sprawiedliwy (choć zapomniał dodać, że zwolennicy kary śmierci powinni także sami utrzymywać tych wszystkich biurokratów, którzy odpowiadają za tę rubryczkę w dowodzie osobistym; zapomniał też o sytuacji, gdzie osoba nie ma dowodu; ojciec dziecka jest za, a matka przeciwko karze śmierci; albo kiedy dziecko nie ma rodziców).



Kara śmierci (inaczej: kara główna) jest rozwiązaniem, które stosuje się w ostateczności i w przypadku, w którym nie ma najmniejszej wątpliwości, że popełniono morderstwo (rozróżniane od zabójstwa). Ja i inni zwolennicy kary śmierci z chęcią uniknęliby konieczności jej stosowania, tak samo jak chcielibyśmy uniknąć konieczności zabijania żołnierzy atakujących nasz kraj - stąd też różne pomysły, np. ten, o którym pisałem na końcu poprzedniej notki. Jednak dopóki kara śmierci będzie najlepszym środkiem do zagwarantowania, że ilość ocalonych dzięki jej funkcjonowaniu wielokrotnie będzie przewyższać ilość skazanych na nią, dopóty będę jej zwolennikiem.

Będę więc też zbierał podpisy pod propozycją ustawy o przywróceniu kary śmierci dla morderców, jeśli pojawi się taka inicjatywa. Czekam na nią niecierpliwie, mimo, że wprowadzenia kary śmierci zabrania nam nasza "stolica" - Bruksela - spełniającą dziś dla nas taką samą rolę, jaką niegdyś pełniła dla nas Moskwa.

17 komentarzy:

  1. Kara śmierci to fikcyjny problem stworzony przez bande zamordystów propaństwowych/etatystycznych

    Sprawa jest prosta - ktoś narusza moją własność? Mam prawo mu zrobić wszystko to co mi się podoba.

    Mazuuur

    OdpowiedzUsuń
  2. W USA gdzie wykonuje się kare śmierci liczba więźniów na 100 tys mieszkanców wynosi 738 osób
    W Norwegii gdzie max kara to 21 lat więzienia a więźniowie mają lepsze warunki życia niż statystyczny Polak ( w tym prawo do głosowania, różne formy rekreacji i rozwoju, studia, praca itp) liczba przestępców wynosi 66 na 100tys i nie wynika to wcale ze słabej wykrywalności przestępstw w Norwegii...
    Co ciekawe ten system działa... W Norwegii ludzie którzy wychodzą z więzienia, rzadziej do niego wracają w porównaniu z krajami w których systemy penitencjarne są bardziej restrykcyjne (spróbuje znaleźć jakieś statystyki)
    Alexander Maly

    OdpowiedzUsuń
  3. Mazuuur, to by było prawo silniejszego, a nie tego, czyja własność zostałaby naruszona.

    Alexander Maly: No tak, nie dość, że już teraz utrzymanie więźnia w Polsce kosztuje więcej niż wypłata czy emerytura, to jeszcze pracujący i emeryci się na utrzymanie bandziora składają. Taki emeryt woli już popełnić krwawe przestępstwo i żyć w luksusach na czyjś koszt, niż wegetować na szczupłej emeryturce. W takim przypadku co prawda recydywa spada, ale liczba chętnych na więzienie znacząco wzrasta. Bardzo wygodnie patrząc tak wybiórczo na statystyki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przewaga kary śmierci nad dożywotnimi robotami jest też taka, że perspektywa zadyndania na stryczku jest bardziej odstraszająca dla potencjalnego przestępcy niż harówka do końca życia. Jeśli morderca jest świadomy grożącej mu za czyn kary, to sam z własnej woli wybiera egzekucję zabijając ofiarę. Niegłupim pomysłem są dodatkowe odszkodowania, które morderca musi przed egzekucją wypłacić z własnych oszczędności rodzinie ofiary (takie prawo obowiązuje w np. Iranie). Oczywiście więźniowie osadzeni za mniejsze przestępstwa (np. kradzież) powinni pracować, nie może być tak, że pobyt w więzieniu jest darmowymi wakacjami na koszt uczciwych podatników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poczytaj troche o teorii prywatnych sądów Rothbarda Pawle ;)

    W Libertarianiźmie nie byłoby prawa silniejszego, zawsze znajdą się silniejsi, więc trzeba sobie z pełną świadomością powiedzieć, że tak się niczego nie wygra, a co za tym idzie, uznać aksjomat o nieagresji.

    Mazuuur

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, właśnie dokonałeś niezłej syntezy moich byłych i obecnych poglądów: i odszkodowanie i śmierć w ramach jednego prawa :)

    Ale jest duże ryzyko, że morderca nie ma oszczędności (a kto w dzisiejszym społeczeństwie ma jakieś sensowne oszczędności?) albo je po prostu wcześniej komuś odda. I co wtedy? Istnieje wielkie ryzyko, że rodzina powie "należy nam się!" i zażąda odszkodowania od podatników. A tego byśmy nie chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skopiowałem Ci Pawle fragment książki http://pokazywarka.pl/8w0g5f/

    Mazuuur

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, to się spóźniłem ;-) Faktycznie, żywiołowa dyskusja. Swoje spostrzeżenia zawarłem w poprzednim temacie ;'-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to zacznę Twoje komentarze publikować w osobnym dziale na blogu, który będzie miał pewnie większą oglądalność niż moje wypociny :)

    Link do komentarzy Tomasza (na dole):
    http://p-wyrzykowski.blogspot.com/2011/11/kara-smierci.html

    Dodam, Tomaszu, że tak jak na Dzikim Zachodzie, ława przysięgłych powinna być w republice jednomyślna. Nie może być wątpliwości co do popełnienia zbrodni, musi też funkcjonować wprowadzona przez Inkwizycję zasada domniemania niewinności. Tymczasem dzisiaj ława przysięgłych podejmuje decyzję zwykłą większością głosów, a -odwołując się do tamtych komentarzy - tamten sąd krakowski najwyraźniej uznał, że pani Gorgonowa "trochę zabiła" - mimo, że sprawcy nie znaleziono! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No, czyli świetnie zrozumiałeś o co mi chodziło. Ciesze się, ze ktoś czyta i rozumie te moje konfabulacje ;-D

    Po prostu skupiłem się na tym poprzednim wątku i umknęła mi dzisiejsza, niedzielna nowość. To się nazywa wolnomyślicielstwo - pól dnia zajmuje wymyślnie czegoś, co się jako tako nadaje do opublikowania ;-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nadal myślę, że Twoje przemyślenia nie dość, że nadają się do publikacji, to jeszcze nawet na osobnego bloga :) Ale z komentarzy tutaj też proszę nie rezygnuj, bo dodają wartości mojemu blogowi.

    OdpowiedzUsuń
  12. No, to je opublikowałem, na gorąco, u ciebie ;-) Twój blog jest z pewnością więcej wart aniżeli cała kolumna w "Gazecie wyborczej" - bo można pisać szczerze. Nie wypłacasz za to doli, ale ja się na garść srebrników nie napalam, to przeklęte pieniądze.
    I nie przesadzaj, przynajmniej nie publicznie. Przecież to ludzie czytają ;-)
    Nie mam zamiaru rezygnować z komentarzy - mniej lub bardziej trafnych. Ani tutaj ani nigdzie indziej. Przynajmniej tak długo, jak długo w tym województwie UE będzie możliwa względna wolność wypowiedzi. Potem..hmm..potem zejdziemy do podziemia ;-) Pamiętam jeszzce trochę te czasy.
    Ufam, ze nie zrezygnują z tej możliwości ani rozliczni Panowie/Panie Anonimowi/e, ani koledzy Wittman, Nowaker, Adios, Andrzej i inni. Pewnie kogoś pominąłem, ale bez urazy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. JKM wrzucił na blog to co kiedyś zebrałeś o nim na pokazywarce.

    OdpowiedzUsuń
  14. http://wiadomosci.onet.pl/swiat/apel-benedykta-xvi-w-sprawie-kary-smierci,1,4937800,wiadomosc.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Odnośnie domniemanej agentury JKM: nie ja jestem autorem tych rewelacji. Umieściłem je na pokazywarce szmat czasu temu wyłącznie w celach omówienia tych rewelacji na IRCu. Tekst ten przewijał się przez różnorakie fora, więc chciałem omówić jak na niego odpisywać. Jako, że wielu wolnościowców zaczęło wierzyć w ten tekst, po prostu chcieliśmy małą grupą go rozpracować i umieszczać sprostowania - po prostu chcieliśmy dotrzeć do prawdy, jakakolwiek by ona nie była i sformułować argumenty.

    Także to nie ja jestem autorem tych rewelacji (można porównać moje logiczne wypowiedzi z tym wybiórczym zestawieniem). Ale dobrze, że sam JKM na to odpowiedział, przynajmniej mamy wypowiedź samego "oskarżonego" i dostarczyć nam właśnie tej "amunicji". Ataki na nasze środowisko się nasilają, ale to świadczy tylko o naszym potencjale.


    Nieomylność papieża zawiera się tylko w kwestiach wiary i obyczajów. To tak, jakby zaapelował: "Skończcie z zabijaniem!" - nawet wtedy żaden katolik nie powinien "nie zabijać" (co innego "nie mordować"!) w przypadku gdy zostanie napadnięty on sam albo jego ojczyzna. Jeden apel nie jest w stanie zburzyć 2000-letniego nauczania Kościoła, a przekazy medialne są ukierunkowane na to, co dzieje się na Białorusi, oraz na to, co ostatnio powiedział J. Kaczyński. Każdy, kto był np. na Marszu Niepodległości wie, jak wiarygodne są takie przekazy.

    OdpowiedzUsuń
  16. W takim razie, należałoby oczekiwać, ze oficjalna nauka KRK, powinna ulec zmianie:

    „Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione,
    tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli
    jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed
    niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do
    obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna
    ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi
    uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby
    ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje
    państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją
    popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki
    absolutnej konieczności usunięcia winowajcy "są bardzo rzadkie, a być może
    już nie zdarzają się wcale”

    (katechizm KRK, 2267)

    To jest ponoć wersja już poprawiona; poprawki z 1992 i 1999 roku. Jak to wyglądało wcześniej, nie udało mi się, póki co, znaleźć. Nie wiem, w dodatku, na jakiej zasadzie wprowadza się zmiany w "Katechizmie". To już chyba Twoja działka, Paweł? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. To z 18.31, to oczywiście nawiązanie do anonimowego wpisu z 30 listopada. Komentarz Pawła "wskoczył" mi w czasie wklejania własnego posta.
    Zburzyć całego nauczania 2000 lat, to może nie, ale takie apele, jak ten ostatni, wytyczają trendy, są wskazówkami - w tym przypadku jasnymi.
    I właśnie dlatego pytałem o zmiany, sposób ich wprowadzania, w tekście oficjalnego "Katechizmu".

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.