16 stycznia 2012

Produkcja taśmowa jednostek społecznych

Dla niektórych zaczął się czas ferii zimowych. Dziwnym trafem, każdego to cieszy! Dlaczego dzieci nie lubią chodzić do szkoły? Dlaczego dzieci, mimo naturalnej chęci uczenia się i poznawania świata, nie lubią się uczyć w szkole? Odpowiedź jest prostsza niż może się wydawać.

Każdy rozsądny człowiek widzi, do czego prowadzi państwowa edukacja. Nie będę się tu rozpisywał o wszystkich jej wadach, ani pobieżnie, ani analizując w kontekście historii wychowania i sztuki pedagogicznej lub chociażby względów ekonomicznych. Jest oczywiste, że system ten jest nieefektywny i nikt z niego nie jest zadowolony. Stanowi za to wyśmienitą okazję do wyciągania pieniędzy z podatków. Korzystają z tego wszelkie typy cwaniaczków, którzy serwują co roku nowe, obowiązkowe podręczniki, które kosztują fortunę. Albo, co jest nowością, cwaniaków-polityków, którzy najpierw obiecują laptopy w każdym gimnazjum, a dopiero po tym, jak już wydano pieniądze na kosztowne szkolenia nauczycieli w zakresie ich wykorzystywania, zaczynają zastanawiać się nad tym, jak te laptopy będą wykorzystywane, jak zabezpieczane etc. Wyszło na to, że koszty związane z przechowywaniem laptopów w szkole, ich naprawy, zapewnienie sieci bezprzewodowej (np. tam, gdzie mury szkolne są zbyt grube) - przeszły wyobraźnię tych oszustów i wycofano się z tego pomysłu. Pieniędzy jednak nikt nie zwróci.

Jan Kochanowski pisał:
Cieszy mię ten rym: Polak mądry po szkodzie.
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.


Jest to cytat aktualny również dziś, kiedy to nasze idealne szkolnictwo państwowe, któremu tak ochoczo powierzamy swoje dzieci, kupuje tzw. "tablice interaktywne" mające być technologicznym krokiem naprzód w nauczaniu dzieci. Bez wątpienia, technologicznie są krokiem naprzód. Ale są też pięcioma krokami wstecz w zakresie dydaktyki. Aby bowiem obsłużyć tablicę interaktywną, trzeba najpierw dosięgnąć do jej najwyższego punktu. Trzeba więc obniżyć jej położenie. A wtedy 1-2 osoby pracują, a reszta 30-osobowego pakietu klasowego marnuje czas.

Właśnie: liczba uczniów. Jest to drugi czynnik, przez który nasz kraj zginie. Co ma zrobić w pierwszej klasie osoba, która ma jeszcze zabronione pisanie i czytanie, bo klasa przerabia dopiero szlaczki? W państwowej edukacji występuje równanie w dół. Każdy jest obcinany "od linijki" do odgórnie zarządzonych standardów. Wszelka inicjatywa (np. przeprowadzenie szkolnych prawyborów dla zabawy, albo zorganizowanie szkolnej debaty na ważne tematy) spotyka się z, oczywiście niebezpośrednią, agresją, oraz napuszczaniem innych uczniów na jednostkę, która w jakiś sposób robi coś więcej niż reszta. Taką sytuację mamy w jednym z "najlepszych" siedleckich liceów! Kiedy na kartkówce z matematyki zaznaczyłem też kąty wklęsłe i wypukłe, moja ocena została obniżona do 4, z adnotacją "kątów wklęsłych i wypukłych jeszcze nie omawialiśmy!". Co to ma być, szkoła? Uczniom przedsiębiorczości daje się zadania, z których wynika, że regulacje Unii Europejskiej napędzają gospodarkę. To już lepiej wcale ich nie uczyć, niż łamać przysięgę Hipokratesa: Po pierwsze nie szkodzić!

Takie podejście wiąże się z zagrabieniem autorytetu przez bezosobową, państwową szkołę na wyłączność. Rodzice tracą autorytet i często to, czego nas nauczą, jest karane. To farsa, ale takie są fakty. Na dobitkę, rodzice sami traktują szkołę jako coś lepszego, niż oni sami. Kiedy są problemy z ocenami lub zachowaniem, mają pretensję do szkoły: bo szkoła ma nauczyć i wychować! Zapominają jednak o tym, że jest to rozwiązanie skrajnie nieefektywne i to wszystko było do przewidzenia. Sami pomagają państwu w jego operacji dezintegracji rodziny.

No dobra, ale taka osoba zapyta pewnie, kto będzie na tyle śmiały, żeby posłać dziecko do szkoły prywatnej, a co dopiero do takiej nad którą państwo nie sprawuje kontroli (takich jeszcze nie ma)? Już odpowiadam!

Z usług takich prywatnych szkół będą korzystać mądrzy ludzie, którzy nie pozwolą na to, żeby jakiś minister odgórnie decydował, czego się będą uczyć jego dzieci. Jak będzie chciał posłać do szkoły, w której np. nie uczy się religii albo mitozy i mejozy, to pośle do takiej szkoły. Poza tym jest również coś takiego jak konkurencja: szkoły będą rywalizowały o uczniów oferując coraz tańsze i bardziej efektywne zarazem nauczanie. Niestety, masa regulacji i zbędnych kryteriów blokuje wszelki postęp i hamuje uzyskiwanie wiedzy. Wiecie, że gdyby Harvard przenieść do Polski, byłby u nas nielegalny? Trzeba być niezłym debilem, żeby sądzić, że obecnie edukacja jest darmowa. I nie mówię tu tylko o podręcznikach, na które trzeba wydać masę kasy. Szkoły są finansowane ze skarbu państwa, ale skarb państwa nie jest zasilany z kosmosu! No dobra, może nie debilem, a człowiekiem bazującym wyłącznie na państwowej edukacji i telewizji. Bo debil jest winny samemu sobie. A tutaj mamy do czynienia z człowiekiem skrzywdzonym przez państwo, które niewoli dzieci marnując ich energię i potencjał. Kiedy szkoły były prywatne, każdy chciał do nich chodzić. Jak jest obecnie - każdy widzi.

Wiele argumentów już padło. Ja dodałem tylko to, co uważałem za coś nowego, wartego opisania. Niestety, jestem pewien, że w każdej szkole - oprócz standardowych wad państwowej edukacji - będzie można takich przykładów mnożyć na poziomie lokalnym. Natomiast każdy semestr będzie przynosił na poziomie ogólnokrajowym kolejny powód do likwidacji MEN. Martwi tylko fakt, że ludzie jakoś przyzwyczaili się do tego syfu i przetrawieni przez cały ten socjalizm czują się jak jedno z kółek zębatych w wielkiej maszynce, której zadaniem jest produkcja szarej masy pracującej na swoich panów i widzącej w tym jeszcze jakieś spełnienie czy sens życia. Kiedy ci ludzie wreszcie się obudzą? Wtedy, kiedy zabraknie pieniędzy na chleb? Wtedy może być już za późno! Mam nadzieję, że moje dzieci załapią się już na zdrowszy system. Ale ostrzegam - nie będę z nimi czekał!

4 komentarze:

  1. Kolejny dobry wpis :) Dobrze, że tak często piszesz w tym nowym roku.

    Tablice interaktywne są z jednej strony dobrym pomysłem, ale z drugiej strony źle wykonanym. W mojej szkole są 2 tablice. Jedna jest rzeczywiście używana, a druga tylko jest. O ile projektor i głośniki w tej drugiej sali są przydatne, tak tablica stoi nieużywana, głównie z powodu, że nauczycielka i tak nic nigdy nie zapisywała. I na co to było?

    lukasznaw

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dobrze, że tak często piszesz w tym nowym roku."

    To zasługa sesji. Robię wszystko, żeby się nie uczyć.

    Oczywiście wiele zależy od dyrekcji. W pewnej szkole w naszym wspólnym regionie dyrektor zamówił 3 takie tablice, z czego 2 niestety musiał odesłać, bo miały "plamy" martwych pikseli. Projekt jest dofinansowany przez UE (tymczasem na tablicach widnieje napis Made in China) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponieważ zgadzam się z Tobą Pawle, w zasadzie w stu procentach, to nie będę się rozpisywał, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedną, bardzo ważną sprawę, o której w sumie nie wspomniałeś.
    Idzie mi o stosunek nauczyciel-uczeń. Nauczyciel, aby móc realizować skutecznie program, nie ważne czy jest to program ministerstwa, szkoły czy jego własny, musi posiadać coś, co powszechnie nazywamy autorytetem. Problem jednak w tym, że na skutek pewnych procesów społecznych, mających swoje źródło w celowym leseferyzmie ("róbta co chceta")władców współczesnego świata, nauczyciel swój prestiż utracił. Jasne, nie da się zmusić nikogo do szanowania nauczyciela, który na szacunek nie zasługuje. To prawda. Ale też dawniej, uczący byli nieco lepiej przygotowani pod względem psychologicznym (np. zajęcia z psychologii w liceach nauczycielskich)do pracy z młodzieżą. Wiedza taka jest bardzo pożyteczna zarówno pod kątem wychowawczym jak i dydaktycznym. Niemniej jednak, życie jest życiem i nauczyciel, szczególnie właśnie teraz, w epoce upadku obyczajów i wszelkich zasad, powinien posiadać w zanadrzu jakieś środki dyscyplinujące, niekoniecznie pod postacią klęczenia na grochu ;-) Tymczasem w dzisiejszej szkole, nauczyciel nie może zrobić nic, bezczelnemu i często agresywnemu uczniowi; nie wyrzuca go nawet z klasy, bo a nuż się ten przewróci, paznokieć złamie i będzie kłopot. Mało tego, nauczyciel wręcz się tego ucznia boi wiedząc, że nie znajdzie poparcia ani u dyrekcji, ani w kuratorium a w dodatku, musi jeszcze się liczyć z agresją rodziców, oburzonych faktem, że ktoś się bezpodstawnie przecież czepia naszego dziecka - "Bo to dobry chłopak jest i nawet mało pije".
    No, to taka krótka uwaga odnośnie stanu, w jakim znajduje się w sumie nie tylko szkolnictwo, ale i całe społeczeństwo, nie tylko polskie, u kresu istnienia cywilizacji łacińskiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O socjalnym sposobie edukacji jako niewydolnym, złym, obniżającym poziom, demoralizującym, niekształtującym elit można dziś już tylko mówić - bowiem udowadnianie ww. cech jest marnotrawieniem czasu w sytuacji kiedy zostały one potwierdzone badaniami, historią, życiem wielu ludzi a na naszych oczach potwierdzane są sytuacją w (chociażby) kraju.

    Cieszy mnie więc Pawle, że publikujesz młodszym i dojrzewającym do prawdy ludziom takie posty. Ja przez całe liceum tylko odczuwałem w postaci wrażenia ten stan w jakim się znajduję. Wchodząc w życie świadome mimowolnie odczuwałem ilość czasu którą marnuję siedząc na nieciekawych, prostackich lekcjach. Dziś, przygotowując się samemu do matury odkrywam na prawdę ile mnie minęło. Jestem zły na socjalizm, że chciał mi dać połowę, przez co - musząc wziąć - nie zyskałem nic. Samodzielnie przez tydzień, przerobiłem całą chemie organiczną, która w liceum ciągnęła się prze rok. Przykładów są dziesiątki i to tylko w moim życiu. Na szczeście nie jest wg. za późno żeby wyleczyć się z socjalnego debilizmu. Chcę wiedzieć więcej o historii, informatyce czy ekonomii i spełniam te pragnienia. Dlaczego? Bo żaden pseudonauczyciel nie stoi mi nad głową, bo nie jestem zmęczony przez szkolny hałas, w-f, tryb lekcji, bieg przez materiał.
    Mam nadzieję tym roku dostać się na medycynę po poprawie matury do której samodzielnie się przygotowuję. W liceum chciałem wiedzieć za dużo i zostałem za to ukarany. Ale nie żałuję, bo jeśli szedłbym trybem socjalnym to miałbym poważne klapki na oczach.

    Keep it up! Good work!

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.