25 listopada 2011

Kara śmierci

Jako, że pan Kaczyński chwytając sypiący się między palcami elektorat postanowił uderzyć w tony wymiaru sprawiedliwości, dziś pojawiła się koncepcja przywrócenia kary śmierci. Ta kara jako taka jest bardzo dobra i pożądana, w końcu nie bez powodu jest to jeden z postulatów Korwina. Ale podstawową różnicą między karą śmierci w wydaniu Kaczyńskiego i w wydaniu Korwina jest to, że JKM postuluje to od prawie 30 lat, a Kaczyński od dzisiaj. Cieszę się, że ta koncepcja zyskuje wśród polityków coraz większe poparcie, ale niepokoi mnie jeden fakt. Już sama osoba Kaczyńskiego stawia w świetle ryzyka postulat o karze śmierci. Kompromituje ją swoją reputacją "zacofanego" człowieka, dlatego wielu wyborców może kojarzyć ten postulat właśnie z Kaczyńskim...

To nie służy dobrze potencjalnym ofiarom morderstw. Kara śmierci jest wszak skutecznym straszakiem na bandytów - wiedzą, że mordując kogoś, sami podpisują na siebie wyrok. Jest oczywiście duża szansa, że śmierci unikną, gdyż jest ona orzekana wyłącznie w sytuacjach, co do których nie ma cienia wątpliwości. Ale zaostrzenie kar za ciężkie przestępstwa jest konieczne, bo dziwnym wydaje się, że tzw. "dożywocie" dożywociem nie jest, bo trwa 20 lat, a morderca siedzi 8 lat, podczas, gdy na podobny wyrok można trafić do ciupy za uchylanie się przed opresją aparatu państwowego.

Oczywiście nie brak też głosów sprzeciwu: bardziej wobec PiSu, niż wobec kary śmierci, ale jak już pisałem, kara śmierci przez Kaczyńskiego będzie się właśnie kojarzyła z tym znienawidzonym, skompromitowanym PiSem. W ramach walk politycznych zabrał głos twórca sukcesu Palikota, Piotr Tymochowicz, który dokonał rzeczy niezwykłej - zbeształ ideę kary śmierci, zrównał ją do zwolenników PiSu, przy tym wszystkim nie używając ani jednego argumentu ad rem.

Zabrałem więc głos w dyskusji, która krążyła wokół wymyślania coraz to barwniejszych konstrukcji pozbawionych argumentów. Postanowiłem się więc zachować niepoprawnie politycznie i rzuciłem kilkoma argumentami:

Zamieszczam linki do obrazków z Facebooka, gdzie toczyła się dyskusja:
Link nr 1
Link nr 2
Link nr 3

Dalej dyskusja zeszła na to, co to jest życie i dlaczego mrówka jest ważniejsza od ludzkiego płodu.

Reasumując: jestem ZA karą śmierci dla morderców, bo nie dość, że chronimy w ten sposób życie potencjalnych ofiar morderców, to jeszcze redukujemy koszta trzymania groźnego elementu w więzieniach i zapobiegamy stworzeniu zagrożenia przez nich w przyszłości. Na pierwszy rzut oka kara śmierci może się wydać czymś socjalistycznym - bo to zabijanie w majestacie prawa i aparatu państwowego. Jednak karze się ludzi również pozbawieniem wolności lub własności, a wielu ceni wolność czy bogactwo wyżej niż własne życie. Ale mam też argument ostateczny: przywracając karę śmierci będziemy zarówno bardziej bezpieczni, jak i bardziej wolni. Bezpieczni, bo zredukuje się liczba chętnych do popełnienia morderstwa. Wolni, bo zasada "Wolność mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność Twojego nosa" będzie prawnie umocniona, a ten, kto przestrzega tej ważnej dla wolnościowców zasady, będzie przez prawo chroniony przed tymi, którzy mają tę zasadę gdzieś, albo wcale o niej nie słyszeli.

Więcej info o tym, dlaczego warto popierać karę śmierci (nie, nie PiS, tylko karę śmierci):
http://www.karasmierci.info.pl/


Mówi się, że Korwin, autor tekstu na tej stronie, jest chory na władzę - na pewno tak to wygląda z zewnątrz. Ale nieraz został sprostowany przez członków swojej partii, na przykład właśnie w sferze kary śmierci. Otóż, JKM wpadł pewnego razu na pomysł, żeby zwolnić z kary śmierci kobiety. W końcu jest to słabsza płeć i czymś bezdusznym byłoby karać je tak samo okrutnie jak mężczyzn, poza tym kobiety wykazują większą skłonność do działania pod wpływem emocji. Jednak praktycznie od razu z grona członków przyszła riposta: nie możemy zwolnić kobiet z kary śmierci, bo mafie będą zatrudniać same kobiety do "brudnej roboty"!

I tą ciekawostką chciałbym zakończyć dzisiejszy wpis.

7 komentarzy:

  1. Witam serdecznie, bardzo cenię sobie krajobraz poglądów pana Korwina, jednak z wielu powodów zarówno humanitarnych jak i czysto prywatnie uczuciowych, nie zgadzam się z karą śmierci. Uważam że debata o prawie do pozbawiania życia kogokolwiek jest irracjonalna. Nie da się bowiem wykalkulować ceny życia człowieka(nieważne co zrobił, kim jest, gdzie żyje) Życie to zbyt wielki dar, zbyt szlachetny aby decydować o prawie do niego nam małym ludzikom. Uważam, że dużo lepszą karą dla zwyrodnialców, zbrodniarzy - była by dożywotnia kara obozu ciężkiej pracy. Żadnego morderstwa nie da się odkupić, czy też wytłumaczyć, co za tym idzie kara śmierci to zbyt mało, to najprostsze rozwiązanie w dodatku nieludzkie, niemoralne. Pozdrawiam Oktawian Kopryjaniuk

    OdpowiedzUsuń
  2. Koszty trzymania groźnego elementu w więzieniach mogą wynieść zero, gdyby więźniowie mieli obowiązek pracy na swoje utrzymanie. Problem rozwiązany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pawle. Jestem zdecydowanie po stronie kary śmierci, jednak przez niektórych jest ona nadużywana (aczkolwiek raczej w arabskim kręgu kulturowym). Ważnym jest aby odbiorca kary śmierci był w 100% udowodnionym zwyrodnialcem.

    Są morderstwa popełnione w związku ze stanem zdrowia, np. kobieta (lub co ciekawe mężczyzna) może zabić dziecko w skutek depresji poporodowej. Wydaje się to być okrutnym morderstwem, jednak depresja poporodowa dotyka 25% osób OBU płci. Skrajny procent tych osób może popełnić haniebny czyn. Myślę, że pomimo iż ten czyn wygląda na zwyrodnialczy to jednak przyczyny jego popełnienia powinny zostać zbadane.

    Ogólnie uważam karę śmierci za sprawiedliwą, ale musi być sprawiedliwie osądzona. Wina powinna być niepodważalna, w pełni udowodniona a wykonanie śmierci jak na kulturę chrześcijańską powinno być godne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kara ma na celu ukaranie człowieka. Ma na celu zmianę postępowania winowajcy. Jeżeli wykonamy na kimś wyrok śmierci to nie dajemy człowiekowi szansy na zmianę. Nie rozumiem też jak mój poprzednik adios może popierać karę śmierci jednocześnie mówiąc o jej godnym wykonaniu jak na kulturę chrześcijańską... to sprzeczność Chyba zapomniał pan czym jest Chrześcijaństwo. Nikt nie jest Bogiem. Tylko Bóg decyduje o życiu i o śmierci. Polecam Łk 6,27-38 Jak już wspomniałem na początku kara ma na celu ukaranie człowieka, a jednocześnie daje szansę jego resocjalizacji. Nawet najgorszy bandyta może się nawrócić. W historii Kościoła mamy wiele przykładów świętych, którzy się nawrócili. Kim jest człowiek, żeby decydować o czyimś życiu? Do refleksji podaję następujący film.

    http://www.youtube.com/watch?v=DRp5_dFlCr4

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem, ze w tym momencie, rozważania nad zasadnością orzekania i stosowania kary śmierci, ograniczamy li tylko do przypadków morderstw zaplanowanych i ze szczególnym okrucieństwem dokonanych? Poczyniwszy takie założenie, postaram się odnieść do niektórych przynajmniej opinii szanownych poprzedników.

    "Jeżeli wykonamy na kimś wyrok śmierci to nie dajemy człowiekowi szansy na zmianę." - pisze komentator 27 listopada, o godzinie 00.43. Nie wiem, czy jest on Chrześcijaninem, ale argument, którym się posługuje, z całą pewnością upoważnia do uznania go za człowieka kierującego się naukami Jezusa z Nazaretu. I ja, człowiek który wychował się w środowisku katolickim i któremu zostały wpojone podstawy nauczania Koscioła Rzymskokatolickiego, nawet, jeśli po drodze nieco utracił bliższy kontakt z życiem wspólnoty koscielnej, nie mogę Panu "anonimowemu" odmówić słusznej racji. Tak, kara śmierci odbiera skazańcowi całkowicie szanse na nawrócenie. No chyba, że nastąpi ono w krótkim czasie, jeszcze przed wykonaniem samego wyroku...
    Jednak tak czy owak, pojawiają się tutaj pytania.
    Jaki wyrok ma wydać sędzia Anna Maria Wesołowska, w sprawie brutalnego morderstwa, w którym idąca do sklepu po bułki kobieta, matka trojga małych dzieci, zostaje zaatakowana przez trzech oblewajacych urodziny kolegi łobuzów, następnie pobita, wielokrotnie zgwałcona (min butelką po piwie ze stłuczoną szyjką) a na końcu poćwiartowana siekierą na drobne kawałki, które zostają rozrzucone na terenie na całego miasta? Za mocno napisane? Chęć zemsty zaćmiewa umysł? Być może. Ale taki jest początek, taka jest treść akt sprawy. Nam jednak chodzi o to, żeby dać szansę złoczynćom na nawrócenie. Czyli, w praktyce, jaki wyrok im wymierzymy? Wszak interesują nas ich dusze, prawda? Czy starczy 5 lat, aby zrozumieli swój błąd? A może 10 wiosen to liczba wystarczajaca? Nie mozemy jednak wykluczyć, ze niektórzy z nich bardzo oddalili sie od dobra i potrzebują aż 20 lat. A jesli nigdy się nie nawrócą? O co mi chodzi. Ano o to, ze jeżeli kryterium, przyjętym przy wyborze kary, bedzie wiara w poprawę złoczyńcy, to żaden wyrok nie będzie z góry właściwy. Jeden pójdzie w ślady św. Pawła vel Szawła (bo tylko takie nawrócenie, na taka skalę, uznaję za miarodajne i szczere) już po dwóch latach a drugi moze nigdy. Jaką wiec karę wyznaczyć takim osobnikom?
    Odpowiedź nasuwa sie sama. Ponieważ chodzi nam o ich dusze - co dziwnie by brzmiało w kodeksie karnym epoki upadku wartości wszelakich ;-), to zamknijmy ich dożywotnio. A jeśli sami znajdą swoją drogę do Pana, to... no cóż, życia na wolności już nie uzyskają (bo i skąd wymiar sprawiedliwości ma wiedzieć jaki jest aktualny, prawdziwy stan umysłu tych ludzi), ale moze nie zatracą całkowicie swej duszy?
    I tu sie pojawia problem. Problem faktycznego, ciężkiego (bo niby po co tym ludziom ułatwiać życie - jedyny luksus to Biblia na stoliku obok pryczy), absolutnie bez szans na przedwczesne wyjście (nie ma ku temu przesłanek) odbycia wyroku. Przecież to by musiałoby być więzienie w stylu zamku d'If - czytelnicy "Hrabiego Monte Christo" wiedzą o co mi chodzi ;-) O przypadkowych amnestiach, przewrotach ustrojowych, nie wspominam...
    Ale tak, jeżeli wyżej wymienione warunki zostałyby spełnione, to jestem gotów zagłosować za dożywotnim więzieniem, zamiast kary śmierci. Tyle tylko, czy wtedy, na odmianę, komuś (jakimś Kazimierom S.) nie wyda się, ze taka dożywotnia ciupa, nie jest gorsza niż ucięcie głowy? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. I parę luźnych uwag ogólnej natury:.
    Argument o wysokich kosztach utrzymywania takich zdegenerowanych złoczyńców, nie jest dla mnie, w zasadzie istotny. Aż tak wielu ich nie jest i w imię miłości chrześcijańskiej, mozna wysupłać na to pare groszy. Wszak o miłości bliźniego nader chętnie prawią nawet ludzie z obozu ateistycznego ;-P
    Tak samo kwestia zagrożenia dla innych więźniów, o której, jak pamiętam, mówił Pan Mikke. Można ich wsadzać osobno. A jeśli nawet jeden zagryzie drugiego i zje jego wątrobę, to żadna strata, prawda? ;-) To znaczy dla zjadajacego zysk, bo wątroba to przebogate źródło białka, witamin etc.
    W procesach, w których grożą najwyższe wymiary kar, bez względu na to jakie to są kary, przewodniczą najbardziej doświadczeni sedziowie, którzy raczej nie wydają pochopnych wyroków. Chyba, ze są to sędziowie w rodzaju tego brata faceta, który jest oberredaktorem opiniotwórczej gazety. Ale to już inna sprawa...;-(
    Jeżeli nie da się ustalić, czy oskarżony jest faktycznie winny zarzucanego mu czynu, to nie stosuje się jakichś tam ośmiu lat więzienia, zamiast kary śmierci, ale po prostu wypuszcza się go z sali sadowej wolnym. Trudno. Sprawiedliwość nie może działać cząstkowo.
    Paweł, nie wiem, na ile sama kara śmierci odstrasza. Rozsądek podpowiada, ze powinna, ale...


    I na sam koniec... Przyznam, ze pomimo tego, iż znane jest mi stanowisko Kościoła Rzymskokatolickiego a zwłaszcza Jana Pawła II, odnośnie kary śmierci w dzisiejszych czasach, pomimo, ze powyżej napisałem to, co napisałem, to jednak coś mi mówi, a jest to głos archaicznego rozsądku, atawizm, że jednak jest jakaś elementarna, pierwotna sprawiedliwość własnie w karze śmierci, bez której pewna równowaga jest naruszona.

    Zdaję sobie sprawę, że moja wypowiedź może być nieco chaotyczna, nieuporządkowana, ale pisałem ją "na szybko", jako komentarz do tekstu, który właściciel zamieścił na swoim blogu, no i do tekstów komentatorów.

    OdpowiedzUsuń
  7. I jeszcze dwie sprawy.
    Pierwsza.
    Wczoraj, na kanale, bodajże "Kultura", wyemitowano stary, polski film (1977), w doborowej obsadzie (Bardini, Dałkowska, Pszoniak, Białoszczyński, Fetting etc.)zatytułowany "Sprawa Gorgonowej". Mniejsza o szczegóły tej przedwojennej zbrodni, swojego czasu bardzo głośnej. Idzie o to, ze sprawcy nie znaleziono, ale Emilie Małgorzatę Gorgon, skazano na osiem lat więzienia - pierwotnie groziła jej kara śmierci.
    Sąd we Lwowie skazał ją na śmierć, ale sąd krakowski, po wizji lokalnej, dał tylko 8 lat. Ja się pytam dlaczego? Skoro nie było wystarczających dowodów, to powinien ją zwolnić w trybie natychmiastowym po ogłoszeniu wyroku. Skąd taki werdykt? To w nawiązaniu do moich wcześniejszych wywodów.

    I druga sprawa.
    Dumasowski zamek d'If, w którym więziono Edmunda Dantesa, istniał i istnieje naprawdę ;-)
    http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:IsledIf_ChateaudIf_Marseille_NDDLG_11032007_JD.jpg&filetimestamp=20070314144340

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.