2 października 2010

"Co jest Twoje, to i moje. Co jest moje - to nie Twoje!"

Załóżmy, że jesteśmy właścicielami niewielkiego sklepu z porcelaną, ale brakuje nam jednego pracownika. Zamieszczamy więc gdzieś stosowne ogłoszenie i w ciągu krótkiego czasu zjawiają się trzy osoby. Tak się składa, że jedna z nich jest poważnie otyła i z tego powodu nie pasuje pracodawcy. Zatrudnienie jej drastycznie zwiększyłoby prawdopodobieństwo zniszczenia porcelany, w sposób wiadomy. Sklep poniósłby straty, klienci nie mogliby kupić przez jakiś czas upatrzonych przedmiotów, a pracownica zapewne zostałaby zwolniona (kara, wydarzenie niekorzystnie wpływające na odbiór pracownika przez kolejnych pracodawców, ale również wynik sytuacji, w której sklep chcąc pokryć szkody, nie ma środków na wypłatę pensji tej osobie). Każdy by ucierpiał.

Zostają więc dwie osoby. Następnie, jako właściciel wybieramy osobę o lepszym wyglądzie, który dodatnio wpłynie na: wizerunek sklepu, odczucia klientów i na prawdopodobieństwo ich powrotu do naszego sklepiku. Drugą osobę, mówiąc kolokwialnie, zwalniamy "za krzywy ryj". Tutaj bardziej poprawnie politycznie byłoby "przyjmujemy osobę o lepszym wyglądzie", jednak oba stwierdzenia są zgodne z prawdą, a tej doborem słów nie zmienimy - możemy tylko manipulować naszym przekazem. Wracając: jest to postępowanie bardzo poprawne, polecane przez podręczniki o zarządzaniu. A czy wg Was właściciel postąpił dobrze? Miał do tego prawo (jako, że sklep jest jego i to on decyduje o zatrudnianiu)?

Jeśli odpowiedzieliście TAK, macie rację. Co więcej, myślicie tak samo jak pełnomocnik Rządu (przez niektórych nazywana: "minister") ds. równego traktowania, p.Elżbieta Radziszewska. Wyraziła ona podobne zdanie komentując decyzję dyrektora prywatnej szkoły, aby nie zatrudniać w swojej szkole zdeklarowanej lesbijki jako nauczycielki. Oczywiście, miał do tego prawo (tak samo jak właściciel sklepu z porcelaną). Ponadto, miał też taką powinność, a nawet obowiązek, ponieważ jego szkoła nosi miano katolickiej, więc jego klienci mają wobec niej pewne oczekiwania!

Ale cóż się stało - panią minister zaatakowano w mediach, finansowane z zagranicy "ruchy" homoseksualne urządzają przeciw niej "manifestacje", premier zapowiada "poważną rozmowę"... Mówi się o odwołaniu pani minister ze stanowiska.

Za co? Za stwierdzenie, że dyrektor miał prawo nie przyjąć do pracy tamtej osoby. Przepraszam - a co, do cholery, miał zrobić ten dyrektor? Dlaczego w Polsce grupy finansowane z zagranicy mogą doprowadzić do dymisji ministra, bez żadnych argumentów i z powodu, który bez wahania można nazwać śmiesznym? I to wszystko przy aprobacie mediów... Mówię Wam: jeśli dalej tak pójdzie, to w przedszkolu zatrudnią pedofila, a narkoleptyka - na przejeździe kolejowym!



***
Dzisiaj miałem pierwszą w życiu lekcję etyki. Super sprawa i szkoda, że aby uczyć się etyki, trzeba rezygnować z religii. Ja bym się z chęcią uczył w szkole obu tych przedmiotów.

W poniedziałek prowadzę pierwsze lekcje w klasach III liceum. Hospitacje mam już za sobą. Mam 19 lat, więc de facto, będę uczył rówieśników! :) To na pewno będzie ciekawe doświadczenie i dla mnie i dla uczniów. Przeżyłem pół roku temu praktyki w gimnazjum (nie było strasznie, wbrew pozorom, wręcz przeciwnie, lubiłem na nie chodzić), więc tym bardziej przeżyję liceum. Oby tylko przeżyli moi słuchacze ;-)

3 komentarze:

  1. Problem z panią pełnomocnik był taki, że powiedziała to publicznie i mimo, że większość tak myśli to Polacy są jacy są

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pozytywnymi emocjami czytam Pana teksty i chociaż jest między nami różnica wieku to łączy nas podobne postrzeganie świata, a w szczególności tego co dzieje się w Siedlcach.Napisał Pan cyt.-" że czepia się 1-ej osoby tzn.M.O."ale nie jest to bezpodstawna krytyka, lecz trafna opinia , której inni nie dostrzegaja, albo nie chcą widzieć.Podobnie pisał swoje felietony red. Badowski z Ż.S( ale zniknął gdzieś ostatnio).Uważam że obsadzenie MO na stanowisko dyr, CKiS to swoisty nepotyzm i stwarza podejrzenie o utworzenie w tej placówce folwarku rodzinnego. Powszechnie wiadomo co uważają rodzice dzieci z Caro Dance (studnia pieniędzy,nie zawsze idąca w parze z edukacją). G.O przy Prezydencie będzie pozyskiwał dotacje dla żony i brata na prowadzenie ich działalności, na czym ucierpi MOK, to oczywiste.A w rodzinie nic nie ginie...a pieniądz robi pieniądz, takie to czasy.A prawdziwa sztuka nie szuka poklasku i profitów i nie pcha się na afisze.Myślę że grozi nam tendencyjna działalność tej placówki, no może jeszcze poezja się pomieści.A wszystko to będzie "nadmuchane"i przysparzające korzyści wiadomej rodzince.I nie z zazdrości to piszę, lecz z troski o kulturę w Siedlcach ogólnie sprowadzaną do Caro Danc iChóru MS ( który do tej pory dzielnie wspomagał Chór Świętokrzyski z Orkiestrą i solistami).Myślę że inne formy Kultury już się nie "przecisną", bo na straży będzie stał M O wspomagany przez brata przy Prezydencie.Wszystko będzie podporządkowane temu co zadecyduje Magistrat a co zostanie omówione i ustalone na "rodzinnej kolacji" Listy osób do nagród "Aleksandrii" czy "Laurów siedleckich" też będą podsunięte Prezydentowi do podpisu po naradzie rodzinnej.Drżyjcie Narody, bo nadchodzi Era nadętych Orzelowskich!

    OdpowiedzUsuń

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.