26 września 2010

Liberalizm czy konserwatyzm?

Wpis z dnia 5 września 2010r.


Na wstępie zadajmy sobie pytanie - czym jest liberalizm? Powstał on w okresie Oświecenia w związku z tzw. "Wielką Rewolucją Francuską". Liberalizm to wizja państwa, w którym najwyższą wartość stanowi pojedynczy człowiek - jednostka. Nie może ona być przez nikogo kierowana - może sama decydować, co zrobi w danym momencie i nie ma twardych ram systemu wartości. Jej poczynania reguluje tylko i wyłącznie obowiązujące prawo. Liberalizm stawia na wolność i indywidualizm. Dobro jednostki ważniejsze jest od dobra ogółu. Na tej podstawie można zaryzykować stwierdzenie, że jest daleki od demokracji i dąży do rządów nielicznych - oligarchii. Jednak każdy ma równe szanse w dążeniu do władzy.

Czym z kolei jest konserwatyzm? Powstał na przełomie XVIII i XIX w jako próba przeciwstawienia się racjonalistycznej myśli oświeceniowej. Konserwatyzm współczesny ma źródła w reakcji na wydarzenia związane z Rewolucją Francuską i bronił władzy monarszej. Czysta jego forma jest za powolnymi reformami, jak największą stabilnością i zachowaniem istniejących norm i porządku ustrojowo-gospodarczego. Konserwatyści stronią od rewolucji - są oni przekonani o ewolucyjnym charakterze zmian społecznych. Bazują na tradycyjnych wartościach: rodzinie, tradycji, własności prywatnej, państwie, narodzie, hierarchii i autorytetach. Szczególnym szacunkiem obdarzają religię, będącą zbiorem praw i norm moralnych, które wraz z ustanowionym prawem, są wyznacznikiem postępowania jednostki. Konserwatyści zakładają, że człowiek jest z natury zły - kiedy ma okazję, czerpie korzyści dla siebie ze szkodą dla ogółu. Dlatego też preferują obsadzanie ważnych stanowisk osobami z bardzo dobrą sytuacją materialną, gdyż wierzą, że tacy ludzie nie będą chcieli defraudować pieniędzy, ani czerpać prywatnych korzyści. Charakteryzuje się koncepcją społeczeństwa rozwarstwionego, z bogatą, silną władzą i poszczególnymi warstwami majątkowymi i wykształceniowymi.

Teraz najtrudniejsze pytanie - co jest dla mnie lepsze? Takie pytanie powinien sobie zadać każdy, komu nie jest obojętne, w jakim społeczeństwie chce funkcjonować i jak pragnie być traktowany.

Zostałem wychowany w duchu religijnym, w rodzinie katolickiej. Mimo krytycznego stanowiska do niektórych ludzi, którzy kierują Kościołem i postawy wielu jego członków, wyznaję wartości katolickie i uważam je za właściwe i dobrze służące życiu społecznemu. Wartości moralne zawarte w religii są, a przynajmniej powinny, być wyznacznikiem każdego prawdziwego wierzącego. Niestety, wielu członków Kościoła ignoruje nadrzędne cele swojego życia, przez co zniechęcają innych do wspierania ich wizji państwa. Potrzebny jest więc ktoś, kto stanowi wzór do naśladowania - autorytet. Dla Polaków autorytetami byli między innymi Józef Piłsudski i Jan Paweł II. Patrząc na wspaniałe czyny i usposobienie, jednostka ma wzór, do którego chce się jak najbardziej zbliżyć, a przynajmniej stwierdza, że taki powinien być każdy. Trzeba zaczynać od siebie - jeśli każdy naprawiłby samego siebie, cały świat byłby idealny. Przy kreowaniu autorytetów zdarzają się czasem przemilczenia dotyczące spraw, które mogłyby osłabić ich pozycję, jednak jest to czynione w celu utworzenia pewnego punktu zaczepienia - jakiegoś wzorca będącego jednocześnie chlubą danej społeczności.

Rodzina to podstawowa komórka społeczna. To w niej mały człowiek dorasta i czerpie z niej początkowe nauki, oraz wzorce. Patrzy na rodziców, na ich uczucie, relacje, zachowanie w różnych sytuacjach. Często doświadcza wielu różnych przykrych wydarzeń, ale to również kształtuje jego światopogląd, pokazuje, co jest złe. Według mnie człowiek w znacznej mierze wychowuje się sam, poprzez obserwację właśnie. Wyciąga wnioski, rozważa zarówno swoją postawę, jak i jego najbliższych, oraz środowiska, w jakim się znajduje na co dzień. To, czy będą one mu imponować, czy nie, zależy od jego nastawienia do siebie i innych ludzi.

Patrząc na przebiegi i efekty dotychczasowych rewolucji, stwierdzam, że powinien zostać zachowany pewien porządek stopniowych, dobrze przemyślanych zmian. Jeżeli jednostka jest egoistyczna i nie obchodzi jej dobro ogółu, wkrótce będzie przeszkadzać większości. Dochodzi do wewnętrznej walki warstw społecznych, przy czym nie ma kompromisu, a jedynie zwycięzca i pokonany, w akompaniamencie wielu ofiar, strat i zaburzenia wewnętrznej równowagi państwa, a co za tym wszystkim idzie - znacznego jego osłabienia. Dlatego państwo powinno być jak jeden organizm, niczym ul lub mrowisko, z zachowaną hierarchią. Każdy powinien spełniać jak najlepiej wybraną, bądź też przydzieloną mu funkcję. Jednak, mimo poszanowania własności prywatnej, bogaci i biedni nie mogą się oddalać od siebie coraz bardziej. Każdy powinien zapracować sobie na własną pozycję, jednak zdając sobie sprawę z tego, że każda warstwa społeczna jest potrzebna państwu. W przypadku Polaków, powinni się oni wspierać mimo granic, jako naród. Bardzo liczna emigracja ściśle wiąże się z polską tradycją, historią i kulturą i nie można pozwolić na utratę tożsamości narodowej przez wszystkich tych ludzi.

Najważniejszym wg mnie problemem współczesnej Polski jest system emerytalny, oraz system edukacji. Decydują one o przyszłości naszego kraju. Istnieje olbrzymia presja wywierana na młodzież, głównie ze strony rodziców, którzy pragną, aby ich potomstwo było czymś "lepszym" niż oni sami byli w przeszłości. Często na siłę lub - do niedawna - z chęci ucieczki przed wojskiem, młodzi ludzie zapisywali się na studia w celu uzyskania za wszelką cenę wyższego wykształcenia. Efektem tego jest fakt, że brakuje pozostałych warstw społecznych, np. robotników czy rzemieślników. Wykształcenie wyższe coraz bardziej traci na wartości. W wyniku tej "inflacji" wykształcenia pogłębia się bezrobocie, ponieważ na stanowiska, które wymagało wykształcenia średniego kilka lat temu, wymagane są coraz to wyższe kwalifikacje. Co za tym idzie - zarobki nie są adekwatne do poziomu wykształcenia. Brak solidarności i współpracy pomiędzy pojedynczymi jednostkami, które są skupione wyłącznie na sobie, prowadzi do wielu nieporozumień i komplikacji. Przykłady są na każdym kroku: ZUS, organizacja EURO 2012, budowa dróg i autostrad, nieporozumienia w szkolnictwie i poszczególnych grupach zawodowych, a nawet na najwyższych szczeblach władzy. Jeżeli społeczeństwo miało jakiś nadrzędny cel - państwo - na pewno nie byłoby tak wielu problemów.

Patrząc na państwo, chciałbym widzieć zgraną, współpracującą społeczność. Wolałbym widzieć ul lub mrowisko zamiast luźnego zbiorowiska egoistycznych ludzi. Dlatego też pomiędzy liberalizmem a konserwatyzmem wybieram ten drugi. Obie koncepcje mają swoje plusy i minusy. Jednak to konserwatyzm jest wg mnie wizją idealnego państwa, w którym żadna zmiana nie będzie mu szkodziła, i które w ewolucyjny sposób będzie się doskonaliło w duchu demokracji, a każdy będzie miał wybrane przez siebie zadanie i sam zapracuje na własne życie. Oczywiście nie jest możliwe stworzenie czystej jego formy - i dobrze. Tak samo jak istniał liberalizm katolicki (w rewolucyjnej Francji), może istnieć konserwatyzm z niektórymi zasadami liberalizmu, np. w dziedzinie gospodarki i ekonomii. Najważniejsze jest jednak to, by wewnątrz samego państwa była zgoda i ciągłe dążenie do lepszego życia.


Powyższy tekst napisałem 16 lutego 2009 roku i stwierdzam, iż jest on nadal aktualny...


Z perspektywy czasu dodam więc, że moje poglądy nieco się zmieniły. Zamiast państwa-ula preferuję teraz bardziej liberalny model, gdzie wolność, siła i bogactwo państwa to bogactwo, wolność i siła obywateli. Państwo jest dla ludzi, a nie ludzie dla państwa, przy czym ludzie powinni o nie dbać jak o swoją własność - bo czyją własnością jest państwo, jak nie jego obywateli?

Jestem również przeciwnikiem tzw. "redystrybucji zasobów", w której kiedy państwo chce zabrać bogatemu 100 złotych, by dać je biednemu, musi od tego pierwszego zabrać nie 100, a 140 złotych. Dlaczego? Dlatego, że nie każdy oddałby państwu swoje ciężko zarobione (i potrącone o bzdurny podatek dochodowy) sto złotych, więc potrzebny jest przymus - urzędnik państwowy. On również wykonuje swego rodzaju pracę, za którą płaci mu państwo. Skąd państwo bierze pieniądze? Z podatków, które my płacimy. Aby więc zapewnić mu płacę, zabiera 120 złotych - kwotę, którą chce rozdysponować plus zapłatę dla urzędnika za jego pracę. Idźmy więc dalej: hipotetyczne sto złotych należy przekazać biedniejszym - ale kto to zrobi? Kto określi, komu się należy, a komu nie? Urzędnik. Oczywiście nie za darmo. I właśnie w taki sposób biurokracja niszczy szlachetną ideę równoważenia bogactwa, która na chwilę obecną jest niewykonalna (bo próbuje się ją realizować siłą), a w normalnym kraju zależy tylko i wyłącznie od ludzi bogatszych (a nie od przymusu państwowego, który bogatsi i tak oszukają, a biedniejszym utrudnia życie, vide ceny żywności). Ci bogatsi ludzie mogliby stosować oddolną inicjatywę społeczną, czyli na przykład zbiórki charytatywne - i wspierać je. Obecnie oddolna inicjatywa społeczna jest zjawiskiem częstym, gdyż w państwie z wysokimi podatkami ludzi biednych jest wielu - jest więc popyt na działalność charytatywną. Jednak jeśli zbyt wielu potrzebujących otrzyma pomoc "po równo", nigdy nikogo się nie zaspokoi - każdy otrzyma zbyt mało. Dodatkowo, ludzie uczestniczą w działalności charytatywnej dość niechętnie, choćby dlatego, że i tak płacą przymusowy haracz, w postaci podatków, którego część obiecuje się wykorzystać w celu "wyrównywania szans". Pod płaszczykiem pomocy innym, oraz siłą zabiera się ciężko zarobione pieniądze, które często są zwyczajnie marnowane (np. sprawa z rafinerią w Możejkach). Obecny system jest więc kłamstwem i złodziejstwem. Temat tzw. "równości" będę kontynuował jutro. A na zakończenie umieszczam cytat sławnego amerykańskiego ekonomisty, zdobywcy Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Dotyczy on podatku dochodowego i przeznaczania państwowych funduszy na zasiłki dla bezrobotnych, czyli tzw. "socjal" lub "pomoc biedniejszym" (a może "pomoc leniwym"?):


"Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki gdy pracują, to nie dziwcie się, że macie bezrobocie." - Milton Friedman.

Liberalizm gospodarczy przy jednoczesnym dobrowolnym (nie przymuszonym prawem ani społecznym, ani ekonomicznym) oddaniu się jednostki wyższym celom i poszanowaniu wolności, własności i tradycji (podstaw, dotychczasowych sprawdzonych rozwiązań i wzorów, korzeni), nazywamy konserwatywnym liberalizmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W komentarzach na moim blogu panuje wolność słowa. Nie moderuję ich, chyba, że zawierają spam. Każdy może napisać szczerze to, co myśli.
Proszę przy tym o poszanowanie netykiety.